czwartek, 6 grudnia 2012

Rozdzaił 3

Sebastian siedział przy biurku i patrzał w ścianę przed sobą. Czuł, że jego mięśnie są napięte. Dopiero po chwili uświadomił sobie, że wstrzymał też oddech. W jego głowie wciąż brzmiał jej śmiech. Chwilę później dotarło do niego co zrobił. Bała się go wtedy. Musiał ją znaleźć. Dowiedzieć się kim jest. To nie była zwykła chęć poznania jej to było prawie przymus. Jego dusza, jego umysł aż krzyczały. Czuł się jak narkoman, który musi wziąć kolejną działkę. Pewnie po tym co zrobił nie będzie chciała go znać. Prawie zmiażdżył nadgarstek jej wujka. Wezbrała w nim złość. Zalała go całkowicie. Jak mógł zrobić coś tak głupiego?! Musiał spróbować ponownego kontaktu. Wysłał cichy sygnał i po chwili poczuł delikatne muśnięcie. Sebastian? Uśmiechnął się szeroko. Przepraszam Lucy. Poczuł ogromna ulgę, że odpowiedziała na sygnał. Przestraszyłam się... Nie powinnam utrzymywać kontaktu z kimś kto ma taką siłę i jest skłonny do przemocy. Wyznała nie pewnie. Znów się go bała. Potrafił to wyraźnie wyczytać w jej myślach. Dlaczego więc odpowiedziałaś? Musiał ją znaleźć. Wstał od biurka, a jego ciało zamigotało zamieniając się w gęsta mgłę, która wypłynęła pod drzwiami w chłodną noc. Żeby cię o tym poinformować. Skłamała. Mgła zamigotała i zamieniła się w czarnego wilka, który zaczął przemierzać ciemny las biegnąc w stronę wioski. W tej postaci nie będzie mógł zbliżyć się za bardzo. Będzie musiał uważać. Co cię sprowadza w tak odludne miejscy jak Karpaty aż z Ameryki? Cisza. Sebastian wyczytał, że siedzi w samochodzie zaparkowanym koło nie dużego domku. Na szczęście była nie daleko lasu. Mógł spokojnie podejść bliżej. Usłyszał ciche westchnienie. Przyjechałam odpocząć. Powiedziała w końcu. Sebastian dobiegł na skraj lasu i przyglądał się małej oświetlonej chatce. Z samochodu pod nią stojącym wysiadło dwoje ludzi. Wyczuł, że niższą osobą jest Lucy. Skoro męczą cię duże miasta to czemu tam mieszkasz? Dziewczyna weszła do domu. Chwilę później zaświeciło się światło na poddaszu. Sebastian zmienił się w ptaka i wzbił w powietrze. To nie chodzi o miasto, tylko o ludzi... Powiedziała po chwili. Ptak wylądował na barierce podtrzymującej śnieg zimą na dachu i zajrzał przez okno do środka. Lucy siedziała na łóżku i masowała skronie. Pokój był nie duży. Stała w nim nie duża komoda i szafa, a koło niej wisiało lustro. Koło łóżka stała nie duża szafka nocna, a na niej mała lampa stojąca z ozdobnym starym abażurem. Sebastian sięgnął ostrożnie do umysłu dziewczyny i niemal od razu wyczuł jej ból. Przeszywał jej głowę jak miliony małych szpilek. Piękna odpocznij. Jutro porozmawiamy. Wysłał delikatnie słowa, żeby nie sprawiały jej bólu. Nie jestem zmęczona. Skrzywiła się wysyłając tą odpowiedź. Czuję twój ból. Nie okłamiesz mnie. A teraz śpij. Wysłał ciche polecenie. Lucy powoli zamknęła oczy i opadła na łóżko zasypiając. Chłopak zamienił nie w mgłę i wpłynął do jej pokoju przez uchylone okno. Chwilę później przybrał swoją ludzką postać i podszedł do dziewczyny. Ściągnął z niej buty i ubranie zostawiając ją tylko w bieliźnie. Położył delikatnie ciało na łóżku i przykrył białą kołdrą. Sebastian przyglądał się śpiącej dziewczynie. Miała długie czarne włosy, delikatną lekko bladą cerę, długie gęste rzęsty, nie duży nosek i idealne różane usta. Delikatnie odgarnął kilka kosmyków włosów z jej czoła i pocałował ją w skroń. Odszedł od łóżka i nałożył na pokój kilka barier ochronnych. Teraz kiedy znalazł światło nie mógł pozwolić by odeszła. Spojrzał jeszcze raz na śpiącą dziewczynę i zamienił się w mgłę która wypłynęła z jej pokoju przez uchylone okno. Zbliżał się świt. Okolica była cicha i spokojna. Wszystko jeszcze spało. Nawet drzewa wydawały się zapaść w sen.