niedziela, 6 października 2013

Rozdział 10

Ubrania które zostawiła Lucy leżały na nim idealnie. Ciemne dżinsy, czarna koszulka i trampki. Ubrania były nowe i miały nawet metki. Sebastian poszedł do łazienki i przeczesał sterczące włosy palcami. Nie wyglądał tak źle. Przemył twarz wodą i wytarł puszystym białym ręcznikiem. Ktoś zapukał do drzwi, a chłopak aż podskoczył.
- Jak skończysz to zejdź na dół.- usłyszał głos Lucy.
Chwilę się wahała zanim odeszła. Coś ją dręczyło. Sięgnął do jej umysłu, ale znów napotkał silną blokadę. Nie chce wymuszać od niej tego, chce żeby sama mu o tym powiedziała. Dlaczego przy niej czuje się taki słaby? Dlaczego jest bezsilny? Spojrzał w swoje odbicie w lustrze. Ciemne oczy. Niegdyś w kolorze szafirów dziś niemalże czarne. Sam wybrał ten kolor. Nie chciał by go znaleźli. Nic prócz oczu nie zmienił w swoim wyglądzie. W tak małej wiosce jak ta, a na dodatek w górach nie prędko go znajdą. Zamknął oczy, a gdy znów je otworzył zalśniły niczym dwa szafiry. Przyglądał się im z tęsknotą. Nagle drzwi łazienki się otwarły. Sebastian odwrócił się gwałtownie cały czas opierając o umywalkę. W progu stała Lucy.
- T-twoje oczy...- wyszeptała bez tchu.
Nie wiedział co powiedzieć. Stał tylko i patrzał na dziewczynę. Zrobiła niepewny krok w jego stronę, a on wstrzymał oddech. Potem następny i jeszcze jeden. Z każdym krokiem rósł w nim strach. Poczuł czułe muśniecie w umyśle. Nie był wstanie znieść tego. Nie potrafił być przy niej. Jej dobroć, jej czyste serce, jej delikatność i ta kruchość odurzały go. Sprawiały że nie potrafił trzeźwo myśleć. Stawał się narkomanem który potrzebuje kolejnej działki. Potrzebował jej. A jednocześnie ta obecność była nie do zniesienia. Dopóki nie pokaże jej kim jest nie będzie wstanie znieść tej czystej dobroci. Ale wie że jeśli to zrobi ona go znienawidzi. Nie można kochać potwora. Pomyślał.
- Można.- usłyszał cichy szept.
Jak ona... Pomyślał gdy spostrzegł, że sam otworzył umysł. Że właśnie przejrzała wszystkie jego wspomnienia i myśli. Strach w nim urósł jeszcze bardziej. Wydawało mu się, że czas właśnie stanął w miejscu. A może naprawdę stanął...
- Nie jesteś człowiekiem, prawda?- usłyszał cichy głos dziewczyny.
Stała zaledwie krok od niego i patrzała mu prosto w oczy. Jej zielone oczy lśniły niczym dwa szmaragdy. Ale nie widział w nich strachu, wstrętu czy nienawiści. Były pełne czułości i czegoś... Czegoś na kształt... Miłości? Ale skąd wiedział, że to właśnie miłość? Przecież nigdy wcześniej nikt mu jej nie okazał. Może to właśnie dlatego, że chciał aby ona zawsze widziała to w nim. W jego oczach, słowach, czynach. W każdym geście i ruchu.
- Nie.- odpowiedział po długiej ciszy.
- Jesteś...- słowa uwięzły jej w gardle.
Nie potrafiła wymówić tego co teraz było tak oczywiste. Wyczytała to z jego wspomnień. Wiedziała. A jednak nie potrafiła w to uwierzyć. Mógł to zobaczyć w jej umyśle.
- Aniołem.- dokończył za nią.- Aniołem Śmierci. Lewą Ręką Boga.
Jej oczy otwarły się szerzej, a źrenice niemal pochłonę całą tęczówkę, ale to wciąż nie był strach. Nie potrafił tego określić, ale był pewien, że to nie jest strach.
- Sebastian myślisz, że to możliwe, że ja też jestem aniołem? No bo mamy prawie takie same zdolności i...- urwała spuszczając głowę.
Miał wrażenie, że serce mu zaraz pęknie. Tak bardzo chciał jej powiedzieć, że tak jest. Przez tyle lat czuła się wyrzutkiem, wybrykiem natury. Przyciągnął ją do siebie i schował w swoich ramionach. Gdyby mógł nie pozwolił by żeby się tak kiedykolwiek znów czuła. Ochroniłby ją przed złem tego świata. Stali tak w milczeniu wtuleni w siebie gdy nagle rozległ się przerażający grzmot. Dla ludzi było grzmot burzy, ale Sebastian wiedział, że to wcale nie była burza. Trafili na jego trop. Rozpoczęli polowanie i wysłali jednego z najpotężniejszych. Michał. Jego oczy zalśniły niebezpiecznie gdy zabrzmiał złowrogi grzmot.

czwartek, 25 lipca 2013

Rozdział 9

Jared bez najmniejszego wysiłku podniósł Lucy z ziemi. Stali teraz naprzeciw siebie. Sebastian zmrużyły oczy patrząc prosto na Jereda. Wiatr zaszumiał w koronach drzew. Mgła podchodziła co raz wyżej. Próbował sięgnąć do jej umysłu, ale od samego początku był bardzo dobrze zamknięty. Zmarszczył brwi i zacisnął dłonie w pięści. Nienawidziła go.
- Pozwól, że zabiorę ją do domu.- usłyszał czysty i opanowany głos Jared.- Ma wysoką gorączkę.
Sebastian bez słowa usunął się na bok robiąc przejście chłopakowi. Lepiej żeby to Jared ją zaniósł. Na pewno nie będzie chciała go zobaczyć przy sobie po tym co powiedział, a on... On się nią zaopiekuje. Chłopak powoli minął Sebastiana i ruszył w dół leśną drogą. Musi się uspokoić inaczej sprowadzi nieszczęście na tą wioskę. Zacisnął zęby i osunął się na ziemię opierając o drzewo. Ostatnio kiedy czuł taką złość, taką nienawiść do samego siebie pojawiła się Lucy. Jej słodki, delikatny, czuły i troskliwy głos uratował mu życie. Teraz... Teraz była tylko pustka i to straszne uczucie w sercu. Tak jakby zabrakło mu części duszy. Tej lepszej, tej piękniejszej i czystszej część. Coś mokrego spłynęło po jego policzku. Niepewnie dotknął go opuszkami palców. To łzy? Czy on płakał? Nigdy wcześniej nie płakał. Nie znał tego uczucia. Skąd się wzięły u niego te emocje? Chyba pojawiły się w jego życiu razem z Lucy. Dziwne... Nie potrafił sobie przypomnieć jak wyglądało jego życie zanim ją poznał, a to było zaledwie kilka dni temu. Uniósł głowę ku górze spoglądając w niebo.

Dziewczyna obudziła się w swoim łóżku. Okno było otwarte, a biała firana sięgająca podłogi lekko powiewała na wietrze wpadającym do środka. Spojrzała na budzik. Była piąta trzynaście. Na zewnątrz padał deszcz i raz po raz niebo jaśniało zwiastując kolejny grzmot burzy. Deszcz uspokajająco szumiał uderzając o wszytko co znajdowało się na zewnątrz, a grzmoty niosły się złowrogim echem po górach. Lucy wstała z łóżka i chwiejnym krokiem podeszła do drzwi balkonowych. Powoli wyciągnęła rękę przed siebie pozwalający by krople deszczu przyjemnie chłodziły jej skórę. Nie pamiętała nic z wczorajszej nocy, ostatni moment jak potrafiła przywołać w pamięć to było gdy wyszła z domu. Co się później stało? Jak się znalazła w domu? Jej umysł przeszyły igiełki bólu. Czyżby spotkała Sebastiana, a on użył tego swojego czary-mary żeby zapomniała o tym spotkaniu? Zmarszczyła czoło ze złością i wtedy coś przykuło jej uwagę. Ktoś siedział w rogu balkonu. Niepewnie zrobiła krok w przód i wyjrzała na zewnątrz. Ten ktoś to był Sebastian. Miał na sobie to same ubrania w których wyszedł ostatnio od niej. Na głowę założył kaptur czarnej bluzy i siedział oparty o drewnianą barierkę balkonu. Gdy podeszła bliżej zauważyła, że śpi. Czemu nie wrócił do domu tylko siedział tutaj? Lucy cicho jęknęła pod nosem. I jak ja mam go teraz wnieść do środka tak żeby go nie obudzić? Pomyślała. Powoli i cicho podeszła bliżej delikatnie przyciągając go do siebie żeby go podnieść. Sebastian posuszył się niespokojnie, a Lucy znieruchomiała. Po chwili znów spał głęboko. Dziewczyna powoli go podniosła i ruszyła do środka. Zatrzymała się przed łóżkiem i najdelikatniej jak potrafiła położyła go na nim. Zaczęła ściągać z niego mokre ubrania. Najpierw buty, bluzę, koszulkę, spodnie, a na końcu skarpetki. Pobiegła cicho do łazienki po ręcznik, którym wytarła mu włosy i twarz po czym przykryła go kołdrą. Pozbierała mokre ubrania i poszła powiesić je w łazience. Uśmiechnęła się lekko oglądając na śpiącego Sebastiana.

W pomieszczeniu panowała cisza, a przez okno do pokoju wpadło światło dnia. Sebastian przetarł oczy i w tej samej chwili uświadomił sobie że leży pod kołdrą. Poderwał się gwałtownie, a dziewczyna siedząca w fotelu aż podskoczyła. Zamrugał zdezorientowany.
- Lucy?- zapytał cicho.
- A co już zapomniałeś jak wyglądam?- skrzyżowała ręce na klatce.
Patrzyła na niego przez okulary unosząc brew. Wstała z fotela i podeszła do niego po czym niespodziewanie walnęła go książką.
- Ała! Za co?!- zawołał zasłaniając głowę rękami.
- Jeszcze się pytasz?!- krzyknęła.- Za to co mi wczoraj rano powiedziałeś. Jesteś zwykłym dupkiem, który chciał zaliczyć dziewczynę. Na dodatek nic nie pamiętam z wczorajszej nocy co...
- Jak to nic nie pamiętasz?- przerwał jej patrząc na nią zaskoczony.
- Ostatnie co pamiętam to że wyszłam z domu.- powiedziała już spokojnie, przyglądając mu się.
- A Jared?- zapytał z nadzieją w głosie.
- Kto?- zmarszczyła brwi.
- Później Ci opowiem.- uśmiechnął się do niej promienie, a ona zmierzył go podejrzliwym wzrokiem.
Sebastian wyszedł spod kołdry i uniósł pytająco brew gdy zobaczył, że jest tylko w bokserkach.
- Ty mnie rozebrałaś?- zapytał starając się ukryć uśmiech.
- Nie. Zawołałam w tym celu Paule.- powiedziała spokojnie odwracając się od niego.
- Poważnie?- w jego głosie słychać było niemalże przerażenie.
- Nie. A teraz ubierz się. Tam masz suche ubrania. Powinny być dobre.- powiedziała wychodząc z pokoju.
Na twarzy chłopaka wykwitł szeroki głupkowaty uśmiech. Podszedł do szafki nocnej na której leżały złożone w kostkę suche ubrania. Sebastian wziął do rąk czarną bluzkę. Była nowa tak jak i reszta ubrań. To znaczy, że musiała iść je dzisiaj kupić. Spojrzał na drzwi za którymi niedawno zniknęła Lucy. Jak mógł tak po prostu ją wtedy zostawić? Pokręcił głową i ubrał się szybko.

środa, 10 lipca 2013

Rozdział 8

Lucy leżała na łóżku zwinięta w kłębek i płakała. Wszystkim powiedziała że źle się czuje i żeby jechali bez niej. Wujek Ron wypytywał się czy to przez jej dar, a może przez wczorajszy wieczór. Dziewczyna jednak tylko pokręciła głową i bez słowa powoli weszła na górę chowając się w pokoju. Leżała wciąż w tej samej pozycji i płakała. Kiedy rodzina wróciła do domu przyszedł do niej wujek Ron. Był ubrany w dżinsy i zwykły biały t-shirt. Jego włosy były jeszcze wilgotne i zmierzwione przez wiatr. Mężczyzna usiadł w nogach łóżka i delikatnie pogładził Lucy po plecach. Dziewczyna podniosła się i bez słowa przytuliła do wujka. Wyczuła jego zaskoczenie. Odkąd mu powiedziała o swoim darze ani razu się nie przytuliła. Mężczyzna delikatnie objął ją ramionami.
- Chodzi o Sebastiana, prawda?- zapytał cicho gładząc jej włosy w uspokajającym geście.
Pokiwała głową, a z jej ust wydobył się głośny szloch. Wujek Ron przytulił ją mocno. Czuła jego uczucia, czytała myśli i choć sprawiało jej to ból cieszyła się że tu jest. Czuła się jakby ktoś zabrał jej fragment duszy, fragment jej samej. Co miała z tym zrobić? Powiedział "zapomni", ale jak ma to zrobić? Jak zapomnieć kiedy to tak bardzo boli? Zaczęła głośno płakać. Wujek Ron tulił ją mocno.
- Będzie dobrze. On wróci.- wyszeptał przy jej uchu.
- Skąd to możesz wiedzieć?- chlipnęła zaciskając dłonie na jego koszulce.
- Bo widziałem jak się wczoraj Tobą zajmował, jak na Ciebie patrzał. To nie możliwe żeby teraz tak po prostu cię zostawił.- powiedział patrząc na mnie z pocieszającym uśmiechem.
- To dlaczego to zrobił?- łzy wciąż płynęły jej po policzkach.
- Być może dlatego, że uważa się za złego. Wiele osób w wiosce tak o nim mówi. Jeśli powtarzają ci wszyscy w okół, że jesteś potworem stajesz się nim nawet we własnych oczach. A wtedy gdy masz coś cennego, coś co chcesz za wszelką cenę chronić wydaje ci się, że najlepszym rozwiązaniem jest odejść. Tak samo mógł zrobić Sebastian. Nie jest złym chłopakiem. Po prostu pojawił się nagle znikąd w złym czasie. To sprawiło, że ludzie się go bali, traktowali jak demona, a inni lgnęli do niego niczym pszczoły to pięknego kwiatu. Ale wiem jedno. On nie wytrzyma bez ciebie. Nawet jeśli ty go nie będziesz widzieć to on będzie gdzieś niedaleko żeby cię chronić.- wujek uśmiechnął się i delikatnie i pocałował ją w czoło.- A teraz co powiesz na anime? Zrobię czekoladę do picia i kanapki, a ty wybierzesz jakieś, hm?
- Dobrze, tylko doprowadzę się do porządku.- delikatnie się uśmiechnęła starając się odwzajemniając uśmiech wujka.
- To do zobaczenia na dole.- pocałował ją delikatnie w czoło wstając z łóżka.
- Do zobaczenia.- powiedziała opierając łzy.
Lucy wstała z łóżka i powoli poszła do łazienki. Podeszła do lustra i przemyła twarz zimną wodą. Oczy miała zapuchnięte a wargi poprzegryzane. Włosy starczały jej na wszystkie strony. Chwyciła szczotkę do włosów i rozczesała je po czym złapała w kucyk. Zmyła resztę makijażu ze wczoraj po czym powoli wyszła z łazienki i zeszła na dół. W kuchni stał wujek Ron z ciocią Seleną i szykowali kanapki. Na stole stały już dwa kubki z gorącą czekoladą. Powoli ruszyłam dalej w stronę salonu. Ominęłam dużą kanapę i podeszłam do wielkiej biblioteki z filmami. Patrzyłam na tytuły anime. Koroko no Basuke, Another, Angel Beats, Kamisama Hajimemashita, Kuroshitsuji, Kuroshitsuji II, Inu x Boku Secret Service, Bleach, Naruto, Naruto Shippuudem, Pantera Hearts... Tego nie widziała. Ciekawe o czym będzie to anime. Wyciągnęła płytę i włożyła do DVD. Wtedy też do pokoju wszedł wujek Ron z talerzem kanapek i dwoma kubkami parującej jeszcze czekolady. Postawił je na drewnianej ławie przed kanapą.
- Wybrałaś już coś?- zapytał siadając.
- Tak. Już włożyłam płytę.- powiedziała siadając obok.
- Mam nadzieję, że nie Kuroshitsuji.- zaśmiał się biorąc pilot do ręki.
- Nie, choć zastanawiałam się nad tym. Wybrałam Pandora Hearts.- powiedziałam biorąc kubek z czekoladą.

Weszła bezszelestnie na górę. Sama była zaskoczona tym jak cicho to zrobiła. Otwarła drzwi pokoju i nie zapalając światła podeszła do łóżka. Wzięła z niego bluzę z zamkiem i zeszła na dół. Musiała się przejść. Chłodne górskie powietrze otuliło ją niczym płaszcz gdy wyszła na zewnątrz. Powoli ruszyła w stronę lasu małą wąską dróżką. Księżyc święcił wysoko na niebie, a obok niego niczym na czarnym aksamicie lśniły jak diamenty- gwiazdy. Lucy ubrała na siebie bluzę i otuliła się nią. Weszła pomiędzy drzewa idąc w mrok lasu. Panowała w nim cisza. Do głosu dochodziła teraz noc. Leśne zwierzęta powoli wyłaniały się ze swojego schronienia. Tu przebiegła mysz, tam lis, a na niebie odezwała się sowa. Było tak cudownie i magiczne, a zarazem przerażająco. Była tu całkiem sama. Nawet wujek Ron nie wiedział że wyszła. Zatrzymała się na chwilę i uniosła twarz ku górze. Noc otuliła ją niczym czarny jedwab oferując swoje bogactwa. Uśmiechnęła się. Nareszcie była całkiem sama. Tylko ona i noc. Spojrzała przed siebie i ruszyła dalej w głąb lasu. O jej stopy owijała się mgła, a ona płynęła przez nią niczym zjawa. Coś zaszeleściło w ciemności za nią. Odwróciła się powoli, ale nic nie zobaczyła. Tylko ciemność. Poczuła ukłucie zawodu w sercu. Miała nadzieję, że to on. Powstrzymała cisnące się do oczu łzy i odwróciła by iść dalej. Ktoś przed nią stał zaledwie centymetr od niej. Serce stanęło jej na chwilę. To na pewno nie był Sebastian. Uniosła głowę by zobaczyć twarz. Był to szczupły blondyn o ciemnych oczach i bladej cerze. Pachniał różami pomieszanymi z zapachem świec i porannego powietrza. Jego klatka piersiowa nie unosiła się, zupełnie jak by nie oddychał. Chłopak uśmiechnął się miło.
- Zauważyłaś, prawda?- zapytał z żalem w głosie.
Zmarszczyła lekko brwi. Jego aura była raczej jak cień. Czarna i prawie niewidoczna. Uniosła jeszcze raz wzrok by spojrzeć na jego twarz.
- Nie żyjesz?- zapytała szeptem.
Chłopak skinął głową patrząc na nią smutnym wzrokiem. Wyglądał pięknie. Coś ścisnęło Lucy za serce.
- Ale nie jesteś też duchem. Posiadasz aurę i mogę cię dotknąć.- położyła delikatnie dłoń na jego klatce.
Chłopak był zimny. Zupełnie jak trup co tylko potwierdzało fakt, że nie żyje. Blondyn delikatnie położył dłoń na jej dłoni. Lucy sięgnęła ostrożnie do jego umysłu. Był zamknięty.
- Jestem wampirem.- patrzał jej prosto w oczy.- Nazywam się Jared.
- Lucy.- uśmiechnęła się do niego.
- Piękne imię.- chłopak odwzajemnił uśmiech.- Jeśli mógłbym spytać... Co tutaj robisz o 1 w nocy?
- Wyszłam żeby...
- Spotkać się że mną.- usłyszała za sobą głos Sebastiana.
- Nie wydaje mi się.- wyszeptała.
Dziewczyna skrzywiła się kiedy jej umysł przeszły tysiące małych igiełek bólu. Jared przyjrzał się jej uważne. Zmarszczył brwi i delikatnie położył dłoń na jej czole.
- Masz gorączkę.- powiedział poważnie patrząc na nią.
- To nic takiego. Będzie lepiej jeśli pójdę już do domu.- wymamrotała.
- Lucy co Ci jest?- usłyszała za sobą głos Sebastiana.
- Chciałeś żebym zapomniała! Więc po co tu jesteś?!- krzyknęła odwróciła się gwałtownie. Sebastian otworzył szeroko oczy z zaskoczenia.- Tak wielką przyjemność sprawia Ci zadawanie mi bólu?- wyszeptała łamiącym się głosem.- Co ja Ci zrobiłam?- zaszlochała.
Księżyc przysłoniły ciemne, ale niewielkie chmury. W lesie zapanował mrok, a wszystkie odgłosy nocy ucichły. Raz po raz echem odbijał się jedynie szloch dziewczyny.
- Lucy...- zaczął nie pewnie.
- Zostaw mnie.- powiedziała łapiąc się za głowę.
Sebastian ruszył w jej stronę. Chciała się odsunąć, ale nie dała rady. Zachwiała się na nogach i upadłaby gdyby nie Jared, który ją złapał.
- Powiedz mi co ci jest?- powiedział stanowczo Sebastian, który natychmiast znalazł się obok niej.
- Pełnia... Trzecia noc po pełni...- wyszeptała słabym głosem tracąc przytomność.
Księżyc wyłonił się zza chmur. Wszystko było skąpane w jego srebrnym blasku. Mgła stała się gęstsza, a dookoła znów zaczął odbywać się koncert nocy.

sobota, 29 czerwca 2013

Rozdział 7

Do pokoju wlewało się światło poranka. Z zewnątrz dochodziły odgłosy świata. Śpiewały ptaki, z targu nie daleko odbiegał gwar rozmów, ale to nie to kazało się jej obudzić. Ktoś leżał koło niej. Czuła pod policzkiem umięśnioną klatkę piersiową która unosiła się i opadła w miarowym spokojnym oddechu śpiącego. Czuła jego cudowny zapach. Pachniał jak czyste górskie powietrze pomieszane z zapachem lasu i męskich perfum. Uśmiechnęła się. Sebastian. Tylko on mógł tak cudownie pachnieć. Przypomniała sobie wczorajszą noc. Ledwo chodził, ciężko oddychał, miał gorączkę. W nocy wstała dwa razy żeby zrobić mu zimny okład i otworzyć okno żeby ochłodzić powietrze w pokoju. Dzięki temu lepiej oddychał. Uniosła się lekko. Teraz wydawał się zdrowy. Delikatnie obrysowała palcem jego idealną szczękę, a na jej ustach pojawił się uśmiech. W pokoju rozległo się pukanie do drzwi. Sebastian poderwał się w górę przyciągając ją do siebie. Pukanie znów się rozległo. Chłopak odetchnął uwalniając Lucy z uścisku.
- Wstawaj!- pod drzwiami stał Denis.- Za chwilę będziemy wyjeżdżać nad jezioro!
- Już!- zawołała odkrywając się.
Sebastian przetarł twarz dłonią i powoli wygramolił się z pod kołdry.
- Tam masz łazienkę.- pokazała na drzwi naprzeciw z uśmiechem.
- A ty gdzie zamierzasz się ubrać?- uniósł pytająco brew.
- Tutaj. A gdzie bym miała?
- Nie ważne.- zaśmiał się kręcąc głową.
Chłopak wstał z łóżka i podnosząc swoją bluzę z podłogi poszedł do łazienki. Lucy szybko podeszła do szafy i wyciągnęła z niej czesne spodenki i zieloną bokserkę, a pod to zielono-czarny dwu częściowy strój kąpielowy. Szybko zdjęła z siebie szarą piżamę i włożyła strój kąpielowy a potem ubranie.
- Ubrana?- zapytał chłopak uchylając drzwi łazienki.
- Tak.- powiedziała sięgając piżamę leżąca na podłodze.
Sebastian wyszedł z łazienki i usiadł na łóżku. Miał wilgne włosy i pachniał leśnym żelem pod prysznic. Na jego twarzy wciąż malował się uśmiech. Schowałam piżamę pod poduszkę i poprawiłam kołdrę. Gdy skończyłam ścielić łóżko poszłam do łazienki. Lustro było zaparkowane a w pomieszczeniu unosił się zapach żelu pod prysznic. Zamknęła za sobą drzwi do łazienki i powoli zrzuciła z siebie ubranie. Nie przemyślała tego. Po co się ubierała skoro teraz znów się rozbiera? Pokręciła głową z irytacją. Rozpraszał ją. Nawet tak proste czynności jak kolejność uszykowania się rano. A teraz jeszcze stała w pomieszczeniu gdzie unosił się jego zapach. Tak bardzo uwodzący i obezwładniający. Jej serce przyspieszyło. Oparła się o drzwi. To chore! Jak można myśleć... Nie... Jak można czuć coś takiego do osoby którą się zna zaledwie parę dni? To irracjonalne. To uzależnienie! Nie można tego inaczej nazwać. Westchnęła i powoli weszła pod prysznic. Strumień gorącej wody oblał jej ciało. To nie możliwe żeby po tak krótkim czasie go pokochała. Na dodatek tak bardzo. Oparła czoło o szybę kabiny kiedy drzwi do łazienki otworzyły się gwałtownie, a do środka wparował Sebastian. Zaparło jej dech w piersiach. Zamknął za sobą drzwi i oparł się o nie plecami zamykając oczy.
- Twoja ciocia weszła do pokoju.- oznajmił cicho.
Lucy nie potrafiła wydobyć z siebie głosu. Jak śmiał tak po prostu wejść do łazienki kiedy ona się kapała. Zakręciła wodę i ominęła się ręcznikiem. Otwarła z hukiem drzwi kabiny. Sebastian otworzyły oczy zaskoczony. Już miała go uderzyć kiedy jego źrenice rozszerzyły się pochłaniając niemal całe oczy. Jego oddech zatrzymał się a serce przyspieszyło. Czuła to. W jego myślach. Po raz pierwszy była w stanie je odczytać. Zaparło jej dech w piersiach. Oboje patrzyli na siebie bez tchu. Sebastian powoli przesunął wzrokiem po jej ciele. Przeszły ją dreszcz. Chłopak wciągnął gwałtownie powietrze. W jednej chwili jego wzrok się zmienił. Stał się... Zimny i nieobecny. Jakby schował się gdzieś bardzo głęboko w sobie. Z pokoju dobiegło ciche trzaśnięcie drzwi. Sebastian wstał z podłogi. Jego wzrok był wciąż zimny.
- Sebastian?- spytała nie pewnie i cicho
- Nie powinienem był tu przychodzić. Ani się z tobą spotykać.- powiedział otwierając drzwi do łazienki.- Nie szukaj mnie Lucy bo nie znajdziesz. Po prostu zapomni.
Lucy przetrzymała się umywalki żeby nie upaść. Czemu zabolało ją to tak bardzo? Czuła się jakby właśnie wyrwał jej serce i rozszarpał na drobne kawałeczki. Sebastian wyszedł z łazienki bez słowa. Dziewczyna wybiegła A nim ale nigdzie go nie było. Zniknął jakby rozpłynął się w powietrzu. Na parapecie tylko siedział mały ptak. Lucy osunęła się na ziemię, a z jej oczu płynęły łzy jak dwa potoki. To... To koniec? Tylko tyle? Uwieść i zostawić? Taki właśnie był? Z jej gardła wydostał się szloch. Sebastian...

sobota, 8 czerwca 2013

Rozdział 6

Lucy leżała bezpieczna w swoim łóżku. Wokół niej zostały założone najlepsze czary ochronne jakie istnieją. Gdy Sebastian upewnił się już że wszyscy zasnęli i zostali tylko we dwoje przysiadł na brzegu łóżka po czym delikatnie pogładził jej policzek. Wyglądała tak spokojnie i niewinnie. Wciąż czuł jak ogromny zamęt wywołały w jej umyśle i organizmie środki odurzające. Wzbierała w nim co raz większa wściekłość. Powinni natychmiast zamknąć tego typa tymczasem oni go tylko spisali. Gdyby wciąż pełnił swoją misję już dawno ten facet byłby martwy. Przetarł twarz dłonią. Musiał się uspokoić inaczej może się to źle skończyć. Spojrzał jeszcze raz na śpiącą Lucy i jego myśli od razu się ucichły. Jej widok, jej głos pobudzał w nim czułość i delikatność czyli coś czego przedtem nie czuł. Było to tak nowe że do końca sam nie wiedział jak ma na to reagować. Jak radzić sobie z tak silnymi uczuciami. Do tej pory czuł coś takiego tylko wobec Stwórcy. Nawet swoich braci nie darzył takimi uczuciami, a kiedy został wygnany jego życie pogrążyło się w całkowitej ciemności i jałowości. Kiedy ją pierwszy raz usłyszał... To było jakby właśnie przebudził się z koszmaru. Dziś przed karczmą całe jego życie się zmieniło. Poznał ją. Jego światło i zbawienie. Być może nigdy nie trafi do nieba, ale będzie tak szczęśliwy jak nigdy dotąd tylko niech ona zostanie przy nim. Może kiedyś będzie miał odwagę by ją o to prosić choć wiedział że nigdy się nie zgodzi. Nikt nie jest wstanie pokochać potwora. Poczuł delikatne muśniecie w umyśle. Sebastian? Usłyszał tak ciche i przepełnione troską pytanie. Tak maleńka? Delikatnie pogładził jej policzek. Lucy powoli uchyliła powieki a na jej ustach pojawił się uśmiech.
- Myślałam, że już odszedłeś.- powiedziała zachrypłym głosem powoli unosząc się na łokciach.
- Wiedziałaś wcześniej, że tu jestem?- spytał lekko zaskoczony.
- Oczywiście. Obiecałeś mi przecież.- uśmiechnęła się.
W jej oczach dostrzegł zaufanie jakim go jeszcze nikt nie dążył. Na prawdę ani przez chwilę nie zwątpiła w to, że on tu będzie. Że będzie przy niej. Patrzał na nią szeroko otwartymi oczami. Znów zalały go uczucia tak silne że nie umiał się ruszyć.
- Powiedziałam coś nie tak?- w jej oczach malowała się niepewność i zmartwienie.
Zamrugał kilka razy zdezorientowany po czym szybkim ruchem przyciągnął ją do siebie i przytulił mocno. Przez chwilę chciała odsunąć się od niego, ale nic nie poczuła. Ani jego myśli ani uczuć. Tylko jej własne. Wstrzymała oddech po czym wtuliła się w niego bez słowa. Siedzieli wtuleni w siebie przez długi czas aż Sebastian powoli i delikatnie odsunął ją od siebie. Przeczesał jej grzywkę palcami przytrzymując na głowie po czym nachylił się do niej i pocałował w czoło. Uśmiechnęła się do niego sennie.
- Powinieneś już iść.- wyszeptała delikatnie dotykając jego policzka.
Do Sebastiana znów powróciły te wszystkie uczucia. Czy tak wyglądała miłość do drugiej osoby? Uśmiechnął się do niej lekko. Wokół panował mrok a z zewnątrz dochodziły odgłosy nocy.
- Dobrze, ale pozwól mi najpierw oczyścić twoje ciało i umysł z toksyn. Będę spokojniejszy.- wyszeptał patrząc jej prosto w oczy.
- Ale jak chcesz to zrobić?- zmarszczyła brwi przesuwając dłoń z policzka na brodę, szyję a na końcu klatkę piersiową.
Sebastiana przeszły dreszcz. Wciągnął głośno powietrze i przymknął oczy. Czemu ona tak na niego działała. W dwa dni stała się jego największą słabością. Potrafiła go rozbroić jednym dotykiem. Nie powinien być tak słaby. Szybkim ruchem przygniótł ją do łóżka swoim ciałem unieruchamiając ręce nad głową. Spojrzał w jej szeroko otwarte oczy i dostrzegł w nich strach a jednocześnie zaufanie. Powoli puścił jej dłonie sparaliżowany uczuciami. Ufała mu choć się bała. Musiał szybko załatwić co trzeba i odejść zanim ją skrzywdzi. Powoli zsunął się z niej na bok.
-Zamknij proszę oczy.- wyszeptał z ustami tuż nad jej czołem.
- Dobrze.- usłyszał cichy przestraszony głos.
Posłusznie spełniła jego polecenie, a on pocałował ją w czoło. To był inni pocałunek niż wszystkie. Wyssał z niej całe toksyny i oczyścił umysł otwierając pierwszy i drugi poziom umysłu. Usłyszał cichy jęk a w umyśle poczuł igiełki bólu. Po chwili uświadomił sobie że to był jego głos. Jego ciało jak i umysł bardzo źle reagowały na narkotyki, nikotynę czy alkohol. Musiał szybko odejść nim będzie jeszcze gorzej.
- Sebastian co się stało?- usłyszał bardzo zaniepokojony głos Lucy.
- Nic takiego maleńka.- wyszeptał z trudem łapiąc powietrze.
Z trudem wstał z łóżka i chwiejnym krokiem ruszył do okna. Lucy natychmiast ruszyła za nim.
- Co ci się stało?- w jej głosie słychać było strach.
Strach nie z obawy przed nim tylko z obawy o niego. Sebastian zatrzymał się w półkroku gdy w pasie objęły go delikatne ręce. Czuł jak serce przyspiesza a oddech staje się płytki. Jeden niewinny dotyk. Musiał iść. Inaczej mógłby się nie opanować.
- Lucy muszę iść.- wyszeptał nie pewnie sięgając ręką do tył gdzie stała.
- Nie puszczę cię. Coś Ci się stało i to przeze mnie.- wyszeptała łamiącym się głosem.
- To nie twoja wina. Idź spać proszę. Nie chce cię do tego zmuszać.-delikatnie dotknął hej ramienia.
- Pójdę spać jeśli zostaniesz ze mną.- przytuliła się mocniej.
Była słaba i wiedziała, że w każdej chwili może na nią zesłać sen a i tak walczyła. Sebastian stał w bezruchu jak sparaliżowany. Płuca go piekły, a mięśnie odmawiały posłuszeństwa. Jeśli będzie tu tak stał w końcu całkowicie straci siłę. Musiał jak najszybciej zasnąć. Obraz przed oczami zaczął się zamazywać. Za chwilę straci przytomność.
- Dobrze Lucy...- wychrypiał.- Zostanę.
Bez słowa objęła go w pasie, a jego ramię zawiesiła na swoich ramionach. Powoli doprowadziła go do łóżka i położyła. Sebastian czuł że temperatura jego ciała staje siwe co raz wyższa. Musi zasnąć, ale co z Lucy? Zasłonił oczy ręką. Jego oddech był ciężki jakby właśnie przebiegł maraton. Poczuł jak dziewczyna ściąga z niego czarną bluzę. Najpierw jedna ręka, uniosła go lekko i wyciągnęła z pod niego bluzę potem ostrożnie uniosła rękę spoczywającą na twarzy. Sebastian dostrzegł w ciemności jej lśniące od łez oczy. Uniósł ciężką dłoń do jej twarzy i delikatnie starł je.
- Chodź do mnie.- wyszeptał delikatnie gładząc jej policzek.
Lucy odłożyła bluzę na bok i położyła się przy nim. Otulił ja ramieniem przyciągając do siebie. Gdy tylko zamknął oczy zapadł w sen.

czwartek, 30 maja 2013

Rozdział 5

Zbliżała się siódma wieczorem. Wszyscy szykowali się na imprezę w starej gospodynie. Lucy stała przed lustrem w niewielkiej łazience. I czesała swoje kruczoczarne włosy w koka. Włożyła na siebie czarne rurki, luźną bluzkę z flagą Stanów Zjednoczonych odkrywającą jej ramiona i niebieskie trampki za kostkę. Lekko podkreśliła rzeszy tuszem, a usta czerwoną szminką w delikatnym odcieniu. Uśmiechnęła się lekko do swojego odbicia. Martwiło ją, że Sebastian nie odzywał się przez cały dzień, a kiedy sięgała w jego stronę natrafiała na silną barierę. Może pomyliła się co do niego? W końcu znała go zaledwie dzień. Westchnęła i szybko jeszcze umyła ręce. Osuszyła je i wyszła z łazienki gasząc światło. Wzięła swoją czarną sportową torebkę i zeszła na dół gdzie siedzieli już Denis z Paulą. Chłopak był ubrany w zwykły żółty T- shirt i dżinsy, jego ciemne blond włosy były w artystycznym nieładzie, a dziewczyna w niebieskie rurki i białą obcisłą koszulkę z nadrukiem "KISS ME?". Błąd włosy złapała w kucyk. Na jej bladej twarzy dało się zauważyć lekki makijaż. Oboje uśmiechnęli się na jej widok. Zaraz po Lucy do przedpokoju weszli wujek Ron wraz z ciocią Seleną. Ciocia była ubrana w letnią zwiewną czerwoną sukienkę, blond włosy spływały delikatnymi falami na jej plecy i ramiona. Usta miała w pięknym wiśniowym odcieniu czerwieni, a rzęsy pokrywała idealna ilość tuszu, która zwracała uwagę na jej piękne niebieskie oczy. Wujek miał na sobie zwykle dżinsy i czerwony T-shirt z jakimś czarnym nadrukiem. Włosy podobnie jak Denisa były w artystycznym nieładzie. Kiedy już wszyscy byli gotowi wyszliśmy z domu.

Gdy dojechali pod starą karczmę. Ze środka już odbiegała głośna muzyka i odgłosy tłumu. Lucy wysiadła z samochodu i stanęła z boku. Do środka wchodziło mnóstwo osób. Dziewczyna przyjrzała się budynków. Był duży i najstarszy w całej wiosce, a co ciekawe wciąż pozostał drewniany. Powoli ruszyli do środka. Przy wejściu poczuła drganie w swoim umyśle. Sebastian? Wysłała nie pewnie natrafiając na jego ślad. Lucy błagam cię bądź ostrożna w środku. Usłyszała pełen troski głos. Przecież to tylko impreza. Po za tym jestem tu z rodziną. Nic mi się nie stanie. Wysłała to zapewnienie z uśmiechem. Ucieszyło ją to, że się o nią martwił. Poczekaj na mnie przed wejściem. Jego głos był władczy, ale wciąż przepełniony tą czarną magią.
- Ja jeszcze chwilę zostanę na zewnątrz.- powiedziała do wujka przekrzykując muzykę i gwar dobiegający ze środka.
- Coś się stało?- zapytał nachylając się do niej.
- Nie, nie.- uśmiechnęła się.
- Dobrze.- odwzajemnił jej uśmiech.
Lucy powoli wycofała się z budynku. Stanęła pod ścianą opierając się o nią i spojrzała w niebo.

Sebastian wbił się w powietrze w postaci czarnego kruka. Przemierzał niebo tak szybko jak tylko umiał. Był przyzwyczajony do szybkiego lotu. Przyjemnie było znów czuć tą adrenalinę kiedy przemierza się gwieździste sklepienie nieba. Jego serce waliło zupełnie jak kiedyś gdy leciał wykonać swoją misję. Zniżył lot. Znajdował się już nad miastem. Stara gospoda była niedaleko. Uleciał niecały kilometr gdy jego oczom ukazała się stara, drewniana gospoda. Do środka wchodziły tłumy ludzi. Miejscowi, turyści czy ludzie z sąsiednich wsi i miast. Impreza była organizowana z okazji letniego przesilenia. Była trochę spóźniona, ale chodziło o większą liczbę klientów. Sebastian dostrzegł stojącą koło wejścia dziewczynę w luźniej bluzce na której widniała flaga jej kraju, czarnych obcisłych spodniach i trampkach. Czarne niczym smoła włosy miała upięte w kok. Delikatnie podkreślone czerwone usta kusiły, a podkreślone oczy uwodziły. Gdyby był teraz w ludzkiej postaci zapewne zaparłoby mu dech w piersiach. Zatoczyła koło nad karczmą i znalazł ciemny zaułek gdzie mógł spokojnie wylądować. Duży czarny kruk wylądował w końcu w najcenniejszym miejscy i przemienił się w wysokiego, smukłego szatana o szafirowych oczach. Blada cera kontaktowała z czernią jego T-shirtu i spodni. Wyglądał niczym anioł. Na jego twarzy pojawiły się drapieżny uśmiech. Nareszcie pozna tę dziewczynę. Ruszył pewnym krokiem w jej stronę. Stała tam niczego nieświadoma. Przecież gdyby to był ktoś inny, ktoś niebezpieczny. Polecił głową odciągając od siebie te myśli. Jak na razie jedynym zagrożeniem jest on sam. Z nadludzka szybkością znalazł się koło niej. Zaskoczona odskoczyła na bok.
- Witaj Lucy.- na jego twarzy wykwitł szeroki uśmiech.
- Sebastian?- zapytała zaskoczona.
Jej oczy lśniły w blasku przydrożnych latarni, a na ustach pojawił się szeroki uśmiech.
- A czekasz tu na kogoś innego?- uniósł pytająco brew do góry.
- No nie wiem.... Może jeszcze na Grella.- zaśmiała się.- Wyglądasz zupełnie jak Sebastian z tego anime Kuroshitsuji.
- Oglądasz anime?- na jego twarzy malowało się rozbawienie.
- Nie śmieje się!- zawołała uderzając go żartobliwie w klatkę.
- Ale ja nic takiego nie robię!- podniósł ręce do góry w geście obrony, a na jego ustach pojawił się jeszcze szerszy uśmiech.
- Przecież widzę, że to Cię bawi.- zrobiła naburmuszoną minę.
- Ja się tylko uśmiecham.- powiedział i nachylił się do niej jakby zdradzał jej właśnie sekret.- Ja też je widziałem.- puścił do niej oczko i wyprostował się.
- Naprawdę?- jej oczy rozbłysły radością.
- Możemy potem o tym porozmawiać jeśli chcesz, ale teraz lepiej wejdźmy do środka.- wskazał na drzwi w geście zaproszenia.
Lucy ruszyła jako pierwsza. Chłopak szybko otworzył jej drzwi. Gdy weszli oczy wszystkich zwróciły się ku nim, a w sali zapadła cisza. Sebastian objął Lucy w pasie i przyciągnął do siebie. Wszyscy ich obserwowali. Chłopak nachylił się do niej i szepnął do ucha.
- Zachowuj się naturalnie maleńka.
Musnął nosem jej skroń i uśmiechnął się drapieżnie. Powoli pociągnął ją w stronę wolnego stolika. W sali rozległy się szeptem. Sebastian odsunął jej krzesło po czym uprzejmie przesunął i zajął swoje miejsce.
-Dlaczego oni się tak na mnie patrzą?- zapytała zawstydzona.
Na jej policzkach płonęły dwa rumieńce. W oczach wciąż lśniły te iskierki. Zielone oczy przyglądały mu się uważnie i płochliwie. Była taka krucha. Sebastian przez chwilę się jej przyglądał po czym zamrugał odciągając od siebie myśli o tym że mogło by się jej coś stać.
- To nie o Ciebie chodzi tylko o mnie.- powiedział w końcu wzdychając.
- A co z Tobą nie tak?- zapytała unoszą brew.
W jej oczach tańczyły wesołe iskierki. Gdyby tylko wiedziała kim on jest. Prawdopodobnie już nigdy by się z nim nie chciała spotkać.
- Wiele rzeczy maleńka...- odparł po chwili ciszy.- Choćby to, że potrafię komunikować się z tobą telepatycznie.
- W takim razie z nami oboje jest coś nie tak.- na jej ustach tańczył wesoły uśmieszek.
Sebastianowi zaparło dech. Była niczym biała róża. Piękna, czysta, delikatna, a jednocześnie miała kolce. Jak miał się z nią obchodzić żeby jej nie zranić, a co gorsza zniszczyć.
- Z tobą jest wszystko w porządku.- posłał jej szeroki uśmiech.
Uśmiechnęła się delikatnie, ale w jej spojrzeniu krył się smutek. Sebastian sięgnął ostrożnie do jej umysłu. Uważała, że jest dziwadłem. Że nie powinna istnieć. Poczuł ukłucie smutku. Tam gdzieś w nim coś chciało żeby ona tak nie cierpiała, żeby ten uśmiech był szczery. Musiał coś zrobić żeby tak się stało. Bez większego zastanowienia wstał od stołu zaskakując ją tym i skłonił się przed nią.
- Mogę prosić do tańca?- zapytał unosząc lekko głowę tak by ją widzieć.
Na jej pięknej twarzy malowało się zaskoczenie. Oczy szeroko otwarte były wpatrzone w niego. Po chwili na ustach pojawił się delikatny uśmiech.
- Oczywiście.- odpowiedziała kładąc dłoń na jego dłoni.
Sebastian powoli poprowadził ich na parkiet gdzie tańczyło wiele par. Przyciągał ją do siebie obejmując w talii. Lucy delikatnie położyła dłoń na jego barku, a drugą chwyciła jego dłoń. Chwilę później muzyka z rytmicznej zmieniła się na wolną i romantyczną. Znał tą piosenkę. Ed Sheeran - Give me love. Powoli poprowadził ich po parkiecie w wolnym tańcu. Wszyscy im się przyglądali. Jedni ukradkiem inni otwarcie. Zastanawiało go czemu ludzie tak na niego reagują. Wokół niego zawsze kręciło się wiele dziewczyn, a inni lgnęli do niego niczym ćmy do światła. Nigdy jednak nie czuł tego co teraz. Spojrzał na Lucy. Była taka cudowna. Na jego ustach pojawiły się uśmiech.
- Czemu ci wszyscy ludzie się tak na ciebie patrzą?- zapytała cicho spoglądając w górę na niego.
- Nie mam pojęcia. Może dlatego, że mam dużo pieniędzy...- wzruszył lekko ramionami.
- Jesteś bogaty?- zaskoczona uniosła brew.
- Tak, co w tym dziwnego?- uśmiechnął się do niej.
- Nie wiem, nie wyglądasz.- wzruszyła ramionami.
- To dobrze. To znaczy, że lecisz na mnie nie dla pieniędzy.- posłał jej szeroki uśmiech i puścił oczko.
-N...Nie lecę na ciebie...- wyjąkała czerwieniąc się.
- Tylko żartuje.- zaśmiał się cicho.
Lucy odsunęła się lekko i spuściła głowę. Sebastian otworzył szeroko oczy z przerażenia. Czyżby powiedział coś nie tak? Coś co ją zraniło? Odejdzie teraz? Patrzał na nią w bezruchu.
- Muszę na chwilę iść do toalety.... Przepraszam.- wymusiła z siebie cicho i powoli odeszła.
Chłopak nie pewnie zszedł z parkietu i usiadł przy stoliku na którym już stały ich zamówienia. Przeczesał włosy palcami, kiedy ktoś zajął miejsce na przeciwko. Była to nie za wysoka, szczupła blondynka o orzechowych oczach i opalonej skórze. Ubrana w obcisłą koronkową skąpą bluzeczkę, krótką spódniczkę i wysokie czarne szpilki. Usta miałam pomalowane krwisto czerwoną szminka. Sebastian spojrzał na nią, a ona posłała mu szeroki uśmiech.
- Cześć.- powiedziała słodko.
- Przepraszam, ale jestem z kimś.- odwrócił wzrok sądząc że odejdzie, ale dziewczyna została.
- Z tą dziewczyną?- uśmiechnęła się wrednie.
W tej samej chwili poczuł że Lucy go wzywa. Rozejrzał się po sali.
- Czy to nie ona mizia się z moim chłopakiem?- wskazała na parę wchodzącą do łazienki.
To była Lucy z jakimś chłopakiem w czerwonej koszuli, czarnym T-shircie, dżinsach i blond włosach. Dziewczyna złapała się futryny, ale chłopak złapał jej rękę i wepchnął do środka. Sebastian poczuł jak ogarnia go dzika furia. Jego ciała napięło się niebezpiecznie. Zamknął na chwilę oczy żeby się uspokoić. Jeśli teraz by ruszył zabiłby go. Sebastian! Usłyszał pełen rozpaczy głos Lucy i wystrzelił z miejsca niczym wilk na swoją ofiarę. Wparował do męskiej toalety gdzie na podłodze leżała skulona Lucy a obok niej nieprzytomny chłopak. Otworzył szeroko oczy zdezorientowany. Lucy siedziała z zakrytymi uszami i zaciśniętymi powiekami. Podszedł do niej i wziął ją na ręce.
- Jestem tu. Już dobrze.- szeptał co chwilę do jej ucha.
Do łazienki wpadła blondynka z paroma chłopakami i zaczęła coś krzyczeć. Sebastian delikatnie sięgnął do umysłu Lucy. Ktoś ją czymś otumanił. Pierwszy poziom jej umysłu był przyćmiony i zamglony. Drugi był otumaniony, a na trzecim ukryła się cała Lucy. Wyłączył jej wszystkie zmysły, tak by nie słyszała i nie widziała tego co się tu dzieje. Maleńka skup się na mnie. Jestem tu, nic ci nie grozi. Przesłał to razem z czułym dotykiem na jej policzku. Zajmę się tym wszystkim, a ty zaśnij teraz, dobrze? Wysłał z całą delikatnością na jaką było go stać. Był tak wściekły jak jeszcze nigdy. Ktoś ośmielił się ją skrzywdzić i to jeszcze jak on mógł coś z tym zrobić. Powinien zareagować od razu, a nie czekać aż się uspokoi. Powinien był ją chronić, a nie zrobił tego. Teraz musi coś z tym zrobić, później będzie obwiniał siebie. Teraz najważniejsza jest ona. Sebastian nie! Usłyszał jej ciche wołanie, jakby z oddali. Nie chcę zasypiać! Wiedział, że najlepsze będzie ją z tego wyłączyć, przyjąć całą winę na siebie, a potem się nią zająć, ale ona mu na to nie pozwalała. Westchnął ciężko. Musiał choć oczyścić jej umysł tak by mogła jasno myśleć, be jej wspomnienia wróciły. Ale wtedy nie uwierzą mu, że była czymś otumaniona. Jedyne wyjście to zamknąć zatrute poziomy jej umysłu, ale muszą zrobić to razem. Maleńka, posłuchaj mnie. Musisz teraz wyłączyć pierwsze dwa poziomy swojego umysłu. Pomoże ci to i nie będziesz odczuwała takiego bólu głowy. Wysłał czule i delikatnie. Ale jak mam to zrobić? Nie umiem tego. W jej głosie brzmiała panika. Pomogę ci. Pomyśl, że zamykasz drzwi. Skup się na tym. Myśl tylko i nich. Wyobraź sobie, że powoli się zamykają, aż słychać kliknięcie zamka. Wysyłał to i razem z nią zamykał jej umysł. Aż w końcu drzwi, które sama stworzyła zamknęły się. Udało ci się maleńka, a teraz drugie. Razem. Wysłał z czułością. Po chwili i drugie drzwi zostały zamknięte. A teraz przygotuj się na bodźce zewnętrzne bo powoli włączę twoje zmysły. Wysłał to z największą delikatnością. Powoli włączył jej zmysły. Hałas w pomieszczeniu narastał, światło stawało się jaśniejsze, a dotyk co raz wyraźniejszy. Oboje wyłonili się z gęstej mgły. W pomieszczeniu stało wiele osób. Blondynka, która wcześniej dosiadła się do niego teraz klęczała na ziemi koło nieprzytomnego chłopaka. Krzyczała coś do Lucy, która zdawała się nie wiedzieć co tu robi i co się stało. Sebastian postawił ją na drewnianej podłodze choć tak bardzo nie chciał jej teraz wypuszczać z ramion. Ledwo stała na nogach.
- Oprzyj się o ścianę, żebyś nie upadła.- powiedział do niej delikatnie gładząc po policzku.
- Dobrze.- wyszeptała posłusznie robiąc co kazał.
Sebastian podszedł do leżącego na podłodze chłopaka i mimo obrzydzenia jakie do niego czół sprawdził czy żyje. Puls był w normie i pozostałe czynności życiowe również. Sięgnął do jego umysłu i zobaczył jak chłopak popycha Lucy na ziemię, a kiedy się zbliża powala go ostry i nagły ból w głowie,a potem już nic. Sebastian odwraca się i spogląda na przerażoną Lucy, koło której już stoi jej rodzina.
- Za chwilę zjawi się policja!- zawołała blondynka bardziej do Lucy niż do Sebastiana.
Chłopak podniósł się i podszedł do Lucy. Zobaczył w jej oczach ulgę. Delikatnie pogładził ją po włosach i uśmiechnął się czule.
- Zaczekaj przy stoliku. Dasz radę tam dojść czy zanieść cię?- powiedział cicho patrząc jej prosto w oczy.
Ich kolor zmienił się aż o trzy odcienie. Były teraz ciemne, ale pełne przerażenia i bólu. Jej wzrok powędrował niepewnie ku rodzinie po czym spojrzała znów na niego.
- Myślę, że dam radę.- wyszeptała i przygryzła delikatnie wargę.
Gdy tylko zrobiła krok od ściany zachwiała się na nogach i upadłaby gdyby nie szybka reakcja Sebastiana. Wziął ją na ręce i pewnym krokiem wyniósł na zewnątrz do dużej sali. Posadził ją na krześle przy ich stoliku i przykucnął obok.
- Piłaś ten napój zanim poszłaś do toalety?- zapytał patrząc na pomarańczowy sok w wysokiej szklance.
- Napiłam się twojego soku bo był jako pierwszy podany.- wyszeptała cicho spoglądając na swojego wujka, który stał zaraz obok nich.
- Rozumiem. Zostań tu, aj się tym zajmę.- powiedział podnosząc się i delikatnie pocałował ją w czoło.


Lucy siedziała na krześle, a w okół niej ciocia Selena, wujek Ron wraz z Paulą i Denisem. Sebastian gdzieś zniknął. Niedługo potem pojawiła się policja. Pytali ją o coś, a ona starała się odpowiadać im na to co pamięta, niektóre wspomnienia podsuwał jej Sebastian z umysłu chłopaka. Pobrali jej krew i zabrali próbki drinków. Imprezę na dzisiaj zakończyli, ale obiecali powtórzyć jutro. Nie wiele zapamiętała z tego co się wokół niej działo. Najbardziej skupiła się na Sebastianie, który jej pomagał aż wujek zabrał ją do domu. Potem nie pamiętała już nic.

poniedziałek, 20 maja 2013

Rozdział 4

Przez okno do pokoju wlewały się promienie słońca. W środku panowała kompletna cisza. A jednak coś kazało jej się obudzić. W promieniach słońca było widać unoszący się kurz. Cały dom spał. Otwarła powoli ciężkie powieki i oślepiło ją światło z zewnątrz. Odwróciła się leniwie i ciężko na drugi bok. Uniosła dłoń do oczu i spojrzała na zegarek. Była dopiero 5 rano. Coś kazało jej spać dalej. Czuła się jakby była przywiązana do łóżka. Nakryła głowę kołdrą. Jak ja się tu znalazłam? Na dodatek pół nago. Pomyślała usiłując przypomnieć sobie wczorajszy przyjazd. Sebastian... Bez namysłu sięgnęła w jego stronę. Odpowiedział od razu. Poczuła delikatne muśniecie w umyśle. Niemal zdawało się czułe. Lucy, wszystko w porządku? Usłyszała ten silny, mroczny, uwodzicielski głos. Pobrzmiewała w nim troska i jednocześnie cicha groźba. Jakby był w stanie zabić każdego kto choć spróbuje ją skrzywdzi. Przeszył ją dreszcz. Przyjemności, strachu i podniecenia. Nic się nie dzieje. Po prostu... Ja chciałam zobaczyć czy jesteś. Wysłała to z zakłopotaniem, które prawdopodobne wyłapał z jej myśli. Maleńka zawsze będę jeśli mnie wezwiesz. W jego głosie dało się słyszeć uśmiech. Senny, leniwy uśmiech. To znaczy, że gdybym Cię teraz poprosiła to byś przyszedł? Na jej twarzy powoli rozciągał się uśmiech. Jej serce biło szybciej, a w uszach szumiała krew. Tak, jeśli groziłoby ci niebezpieczeństwo. Usłyszała po chwili wahania. Oblizała suche wargi. A tak bez powodu? Zapytała słodkim, melodyjnym i radosnym głosem. Cisza. Sięgnęła ostrożnie do jego umysłu. Był szczelnie zamknięty, ale wyczuła, że nie śpi. Delikatnie dotknęła go. Też bym się zjawił. O każdej porze dnia i nocy, maleńka. Starał się by jego głos brzmiał lekko i beztrosko, ale Lucy wyczuła w nim powagę. Przez tyle czasu była samotna. Niby ma dużo przyjaciół, ale nikt nie ma pojęcia o jej przekleństwie. Po pewnym czasie nie potrafi już znieść tego wszystkiego. Nawet przebywanie z Cassidy sprawia jej ból. Częściowo nauczyła się tłumić to wszystko, ale nie na długo. Teraz znalazła kogoś podobnego do siebie. Tyle, że znacznie silniejszego. Może mógłby ją nauczyć jak kontrolować to wszystko? Tyle czasu była z tym sama... Maleńka, co się stało? W jego głosie brzmiał niepokój. Był przerażający, ale przecież od samego początku chodziło mu tylko o jej bezpieczeństwo. Przy nim nie czuła samotności. Wszystko w porządku. Wysłała to zapewnienie z uśmiechem. Myślałem, że już nie odpowiesz. Jego głos pobrzmiewał ulga i lekkim rozbawieniem. Przecież nie powiedziałeś nic złego. Wysłała to przesyłając przy tym uczucia jakie ją zalewały. Radość, lekkość, beztroska, a przede wszystkim czuła się bezpieczna. Poczuła jakby coś pękło. Coś co oddzielało ją od niego. Nie pewnie sięgnęła w jego stronę, ale ją powstrzymał. Maleńka, prześpi się jeszcze. Głos który słyszała w głowie był delikatny, czuły i przepełniony bólem wymieszanym z radością. Chciała zaprotestować, ale powstrzymała się w ostatniej chwili. Dobrze. Wysłała wraz z delikatnym muśnięciem palców na jego policzku po czym zaraz zamknęła swój umysł. Obróciła się na drugi bok zamykają oczy. Sen nadszedł szybciej niż myślała. Zasnęła niemal od razu.

Obudziło ją pukanie do drzwi. Otwarła powoli zasypane oczy i podniosła się aby usiąść. Spojrzała na zegarek na ręce. Wskazywał 7:34. Przetarła oczy.
- Lucy wstawaj!- usłyszała piskliwy głos swojej kuzynki.- Śniadanie na stole!
- Już idę.- powiedziała zachrypłym głosem.
- Pośpiesz się bo mama jest w złym humorze.- wymruczała pod drzwiami i szybko zbiegła na dół.
Ciocia Selena jest w złym humorze. Pomyślała i powoli podniosła się z łóżka. Ciekawe dlaczego? Podeszła do walizki i wygrzebała z niej jakieś krótkie spodenki z dżinsów, białą bokserkę, koszule w kratkę w kolorze cegły, a do tego letnie zamszowe, brązowe kozaczki na płaskiej podeszwie. Włosy złapała w kucyk i powoli zeszła na dół. Już na korytarzu pachniało jajkami z bekonem, ale na dole niosły się też inne przepyszne zapachy. Uśmiechnęła się i od razu przypomniała sobie o Sebastianie. Nie pewnie dotknęła jego umysłu. Spał. Powoli więc wycofała się z niego. Jak tylko się obudzi to powiem mu, że jest śpiochem. Pomyślała uśmiechając się pod nosem. To dziwne w jak dobry nastrój wprawiało ją myślenie o nim. Poznała go zaledwie wczoraj, a już czuła jakby go znała latami. Z szerokim uśmiechem weszła do kuchni. Pomieszczenie było w duże i pomalowane na zielono. Meble w kolorze ciemnego brązu ze srebrnymi dodatkami były ustawione przy ścianach. Tylko stół jadalny stał na środku kuchni. Był przyozdobiony niewielkim bukietem kwiatów, który stał na środku w czarnym porcelanowym wazonie. Na wprost mnie przy kuchence stał wujek z patelnią w ręce. Po lewej stronie przy zalewie stała ciocia Selena z pochmurną miną i myła jakieś kubki, a przy stole siedziało już kuzynostwo. Przez duże okno do kuchni wlewały się promienie słońca rozjaśniając pomieszczenie. Wujek odwrócił się w jej stronę i uśmiechnął.
- Witaj niedźwiadku.- powiedział z uśmiechem.
- Aż tak duża jestem?!- zawołała ze śmiechem.
Denis i Pula zachichotali. Wujek rozłożył jajka na talerze i odstawił patelnię na kuchenkę. Na jego nadgarstkach widniały siniaki. Lucy przygryzła wagę i usiadła przy stole.
- Jak spałaś?- zapytała ciocia Selena siląc się na wesoły ton.
- Już dawno tak dobrze mi się nie spało.- odpowiedziała uśmiechając się do niej.
Chwilę później wszyscy usiedli przy stole.