czwartek, 30 maja 2013

Rozdział 5

Zbliżała się siódma wieczorem. Wszyscy szykowali się na imprezę w starej gospodynie. Lucy stała przed lustrem w niewielkiej łazience. I czesała swoje kruczoczarne włosy w koka. Włożyła na siebie czarne rurki, luźną bluzkę z flagą Stanów Zjednoczonych odkrywającą jej ramiona i niebieskie trampki za kostkę. Lekko podkreśliła rzeszy tuszem, a usta czerwoną szminką w delikatnym odcieniu. Uśmiechnęła się lekko do swojego odbicia. Martwiło ją, że Sebastian nie odzywał się przez cały dzień, a kiedy sięgała w jego stronę natrafiała na silną barierę. Może pomyliła się co do niego? W końcu znała go zaledwie dzień. Westchnęła i szybko jeszcze umyła ręce. Osuszyła je i wyszła z łazienki gasząc światło. Wzięła swoją czarną sportową torebkę i zeszła na dół gdzie siedzieli już Denis z Paulą. Chłopak był ubrany w zwykły żółty T- shirt i dżinsy, jego ciemne blond włosy były w artystycznym nieładzie, a dziewczyna w niebieskie rurki i białą obcisłą koszulkę z nadrukiem "KISS ME?". Błąd włosy złapała w kucyk. Na jej bladej twarzy dało się zauważyć lekki makijaż. Oboje uśmiechnęli się na jej widok. Zaraz po Lucy do przedpokoju weszli wujek Ron wraz z ciocią Seleną. Ciocia była ubrana w letnią zwiewną czerwoną sukienkę, blond włosy spływały delikatnymi falami na jej plecy i ramiona. Usta miała w pięknym wiśniowym odcieniu czerwieni, a rzęsy pokrywała idealna ilość tuszu, która zwracała uwagę na jej piękne niebieskie oczy. Wujek miał na sobie zwykle dżinsy i czerwony T-shirt z jakimś czarnym nadrukiem. Włosy podobnie jak Denisa były w artystycznym nieładzie. Kiedy już wszyscy byli gotowi wyszliśmy z domu.

Gdy dojechali pod starą karczmę. Ze środka już odbiegała głośna muzyka i odgłosy tłumu. Lucy wysiadła z samochodu i stanęła z boku. Do środka wchodziło mnóstwo osób. Dziewczyna przyjrzała się budynków. Był duży i najstarszy w całej wiosce, a co ciekawe wciąż pozostał drewniany. Powoli ruszyli do środka. Przy wejściu poczuła drganie w swoim umyśle. Sebastian? Wysłała nie pewnie natrafiając na jego ślad. Lucy błagam cię bądź ostrożna w środku. Usłyszała pełen troski głos. Przecież to tylko impreza. Po za tym jestem tu z rodziną. Nic mi się nie stanie. Wysłała to zapewnienie z uśmiechem. Ucieszyło ją to, że się o nią martwił. Poczekaj na mnie przed wejściem. Jego głos był władczy, ale wciąż przepełniony tą czarną magią.
- Ja jeszcze chwilę zostanę na zewnątrz.- powiedziała do wujka przekrzykując muzykę i gwar dobiegający ze środka.
- Coś się stało?- zapytał nachylając się do niej.
- Nie, nie.- uśmiechnęła się.
- Dobrze.- odwzajemnił jej uśmiech.
Lucy powoli wycofała się z budynku. Stanęła pod ścianą opierając się o nią i spojrzała w niebo.

Sebastian wbił się w powietrze w postaci czarnego kruka. Przemierzał niebo tak szybko jak tylko umiał. Był przyzwyczajony do szybkiego lotu. Przyjemnie było znów czuć tą adrenalinę kiedy przemierza się gwieździste sklepienie nieba. Jego serce waliło zupełnie jak kiedyś gdy leciał wykonać swoją misję. Zniżył lot. Znajdował się już nad miastem. Stara gospoda była niedaleko. Uleciał niecały kilometr gdy jego oczom ukazała się stara, drewniana gospoda. Do środka wchodziły tłumy ludzi. Miejscowi, turyści czy ludzie z sąsiednich wsi i miast. Impreza była organizowana z okazji letniego przesilenia. Była trochę spóźniona, ale chodziło o większą liczbę klientów. Sebastian dostrzegł stojącą koło wejścia dziewczynę w luźniej bluzce na której widniała flaga jej kraju, czarnych obcisłych spodniach i trampkach. Czarne niczym smoła włosy miała upięte w kok. Delikatnie podkreślone czerwone usta kusiły, a podkreślone oczy uwodziły. Gdyby był teraz w ludzkiej postaci zapewne zaparłoby mu dech w piersiach. Zatoczyła koło nad karczmą i znalazł ciemny zaułek gdzie mógł spokojnie wylądować. Duży czarny kruk wylądował w końcu w najcenniejszym miejscy i przemienił się w wysokiego, smukłego szatana o szafirowych oczach. Blada cera kontaktowała z czernią jego T-shirtu i spodni. Wyglądał niczym anioł. Na jego twarzy pojawiły się drapieżny uśmiech. Nareszcie pozna tę dziewczynę. Ruszył pewnym krokiem w jej stronę. Stała tam niczego nieświadoma. Przecież gdyby to był ktoś inny, ktoś niebezpieczny. Polecił głową odciągając od siebie te myśli. Jak na razie jedynym zagrożeniem jest on sam. Z nadludzka szybkością znalazł się koło niej. Zaskoczona odskoczyła na bok.
- Witaj Lucy.- na jego twarzy wykwitł szeroki uśmiech.
- Sebastian?- zapytała zaskoczona.
Jej oczy lśniły w blasku przydrożnych latarni, a na ustach pojawił się szeroki uśmiech.
- A czekasz tu na kogoś innego?- uniósł pytająco brew do góry.
- No nie wiem.... Może jeszcze na Grella.- zaśmiała się.- Wyglądasz zupełnie jak Sebastian z tego anime Kuroshitsuji.
- Oglądasz anime?- na jego twarzy malowało się rozbawienie.
- Nie śmieje się!- zawołała uderzając go żartobliwie w klatkę.
- Ale ja nic takiego nie robię!- podniósł ręce do góry w geście obrony, a na jego ustach pojawił się jeszcze szerszy uśmiech.
- Przecież widzę, że to Cię bawi.- zrobiła naburmuszoną minę.
- Ja się tylko uśmiecham.- powiedział i nachylił się do niej jakby zdradzał jej właśnie sekret.- Ja też je widziałem.- puścił do niej oczko i wyprostował się.
- Naprawdę?- jej oczy rozbłysły radością.
- Możemy potem o tym porozmawiać jeśli chcesz, ale teraz lepiej wejdźmy do środka.- wskazał na drzwi w geście zaproszenia.
Lucy ruszyła jako pierwsza. Chłopak szybko otworzył jej drzwi. Gdy weszli oczy wszystkich zwróciły się ku nim, a w sali zapadła cisza. Sebastian objął Lucy w pasie i przyciągnął do siebie. Wszyscy ich obserwowali. Chłopak nachylił się do niej i szepnął do ucha.
- Zachowuj się naturalnie maleńka.
Musnął nosem jej skroń i uśmiechnął się drapieżnie. Powoli pociągnął ją w stronę wolnego stolika. W sali rozległy się szeptem. Sebastian odsunął jej krzesło po czym uprzejmie przesunął i zajął swoje miejsce.
-Dlaczego oni się tak na mnie patrzą?- zapytała zawstydzona.
Na jej policzkach płonęły dwa rumieńce. W oczach wciąż lśniły te iskierki. Zielone oczy przyglądały mu się uważnie i płochliwie. Była taka krucha. Sebastian przez chwilę się jej przyglądał po czym zamrugał odciągając od siebie myśli o tym że mogło by się jej coś stać.
- To nie o Ciebie chodzi tylko o mnie.- powiedział w końcu wzdychając.
- A co z Tobą nie tak?- zapytała unoszą brew.
W jej oczach tańczyły wesołe iskierki. Gdyby tylko wiedziała kim on jest. Prawdopodobnie już nigdy by się z nim nie chciała spotkać.
- Wiele rzeczy maleńka...- odparł po chwili ciszy.- Choćby to, że potrafię komunikować się z tobą telepatycznie.
- W takim razie z nami oboje jest coś nie tak.- na jej ustach tańczył wesoły uśmieszek.
Sebastianowi zaparło dech. Była niczym biała róża. Piękna, czysta, delikatna, a jednocześnie miała kolce. Jak miał się z nią obchodzić żeby jej nie zranić, a co gorsza zniszczyć.
- Z tobą jest wszystko w porządku.- posłał jej szeroki uśmiech.
Uśmiechnęła się delikatnie, ale w jej spojrzeniu krył się smutek. Sebastian sięgnął ostrożnie do jej umysłu. Uważała, że jest dziwadłem. Że nie powinna istnieć. Poczuł ukłucie smutku. Tam gdzieś w nim coś chciało żeby ona tak nie cierpiała, żeby ten uśmiech był szczery. Musiał coś zrobić żeby tak się stało. Bez większego zastanowienia wstał od stołu zaskakując ją tym i skłonił się przed nią.
- Mogę prosić do tańca?- zapytał unosząc lekko głowę tak by ją widzieć.
Na jej pięknej twarzy malowało się zaskoczenie. Oczy szeroko otwarte były wpatrzone w niego. Po chwili na ustach pojawił się delikatny uśmiech.
- Oczywiście.- odpowiedziała kładąc dłoń na jego dłoni.
Sebastian powoli poprowadził ich na parkiet gdzie tańczyło wiele par. Przyciągał ją do siebie obejmując w talii. Lucy delikatnie położyła dłoń na jego barku, a drugą chwyciła jego dłoń. Chwilę później muzyka z rytmicznej zmieniła się na wolną i romantyczną. Znał tą piosenkę. Ed Sheeran - Give me love. Powoli poprowadził ich po parkiecie w wolnym tańcu. Wszyscy im się przyglądali. Jedni ukradkiem inni otwarcie. Zastanawiało go czemu ludzie tak na niego reagują. Wokół niego zawsze kręciło się wiele dziewczyn, a inni lgnęli do niego niczym ćmy do światła. Nigdy jednak nie czuł tego co teraz. Spojrzał na Lucy. Była taka cudowna. Na jego ustach pojawiły się uśmiech.
- Czemu ci wszyscy ludzie się tak na ciebie patrzą?- zapytała cicho spoglądając w górę na niego.
- Nie mam pojęcia. Może dlatego, że mam dużo pieniędzy...- wzruszył lekko ramionami.
- Jesteś bogaty?- zaskoczona uniosła brew.
- Tak, co w tym dziwnego?- uśmiechnął się do niej.
- Nie wiem, nie wyglądasz.- wzruszyła ramionami.
- To dobrze. To znaczy, że lecisz na mnie nie dla pieniędzy.- posłał jej szeroki uśmiech i puścił oczko.
-N...Nie lecę na ciebie...- wyjąkała czerwieniąc się.
- Tylko żartuje.- zaśmiał się cicho.
Lucy odsunęła się lekko i spuściła głowę. Sebastian otworzył szeroko oczy z przerażenia. Czyżby powiedział coś nie tak? Coś co ją zraniło? Odejdzie teraz? Patrzał na nią w bezruchu.
- Muszę na chwilę iść do toalety.... Przepraszam.- wymusiła z siebie cicho i powoli odeszła.
Chłopak nie pewnie zszedł z parkietu i usiadł przy stoliku na którym już stały ich zamówienia. Przeczesał włosy palcami, kiedy ktoś zajął miejsce na przeciwko. Była to nie za wysoka, szczupła blondynka o orzechowych oczach i opalonej skórze. Ubrana w obcisłą koronkową skąpą bluzeczkę, krótką spódniczkę i wysokie czarne szpilki. Usta miałam pomalowane krwisto czerwoną szminka. Sebastian spojrzał na nią, a ona posłała mu szeroki uśmiech.
- Cześć.- powiedziała słodko.
- Przepraszam, ale jestem z kimś.- odwrócił wzrok sądząc że odejdzie, ale dziewczyna została.
- Z tą dziewczyną?- uśmiechnęła się wrednie.
W tej samej chwili poczuł że Lucy go wzywa. Rozejrzał się po sali.
- Czy to nie ona mizia się z moim chłopakiem?- wskazała na parę wchodzącą do łazienki.
To była Lucy z jakimś chłopakiem w czerwonej koszuli, czarnym T-shircie, dżinsach i blond włosach. Dziewczyna złapała się futryny, ale chłopak złapał jej rękę i wepchnął do środka. Sebastian poczuł jak ogarnia go dzika furia. Jego ciała napięło się niebezpiecznie. Zamknął na chwilę oczy żeby się uspokoić. Jeśli teraz by ruszył zabiłby go. Sebastian! Usłyszał pełen rozpaczy głos Lucy i wystrzelił z miejsca niczym wilk na swoją ofiarę. Wparował do męskiej toalety gdzie na podłodze leżała skulona Lucy a obok niej nieprzytomny chłopak. Otworzył szeroko oczy zdezorientowany. Lucy siedziała z zakrytymi uszami i zaciśniętymi powiekami. Podszedł do niej i wziął ją na ręce.
- Jestem tu. Już dobrze.- szeptał co chwilę do jej ucha.
Do łazienki wpadła blondynka z paroma chłopakami i zaczęła coś krzyczeć. Sebastian delikatnie sięgnął do umysłu Lucy. Ktoś ją czymś otumanił. Pierwszy poziom jej umysłu był przyćmiony i zamglony. Drugi był otumaniony, a na trzecim ukryła się cała Lucy. Wyłączył jej wszystkie zmysły, tak by nie słyszała i nie widziała tego co się tu dzieje. Maleńka skup się na mnie. Jestem tu, nic ci nie grozi. Przesłał to razem z czułym dotykiem na jej policzku. Zajmę się tym wszystkim, a ty zaśnij teraz, dobrze? Wysłał z całą delikatnością na jaką było go stać. Był tak wściekły jak jeszcze nigdy. Ktoś ośmielił się ją skrzywdzić i to jeszcze jak on mógł coś z tym zrobić. Powinien zareagować od razu, a nie czekać aż się uspokoi. Powinien był ją chronić, a nie zrobił tego. Teraz musi coś z tym zrobić, później będzie obwiniał siebie. Teraz najważniejsza jest ona. Sebastian nie! Usłyszał jej ciche wołanie, jakby z oddali. Nie chcę zasypiać! Wiedział, że najlepsze będzie ją z tego wyłączyć, przyjąć całą winę na siebie, a potem się nią zająć, ale ona mu na to nie pozwalała. Westchnął ciężko. Musiał choć oczyścić jej umysł tak by mogła jasno myśleć, be jej wspomnienia wróciły. Ale wtedy nie uwierzą mu, że była czymś otumaniona. Jedyne wyjście to zamknąć zatrute poziomy jej umysłu, ale muszą zrobić to razem. Maleńka, posłuchaj mnie. Musisz teraz wyłączyć pierwsze dwa poziomy swojego umysłu. Pomoże ci to i nie będziesz odczuwała takiego bólu głowy. Wysłał czule i delikatnie. Ale jak mam to zrobić? Nie umiem tego. W jej głosie brzmiała panika. Pomogę ci. Pomyśl, że zamykasz drzwi. Skup się na tym. Myśl tylko i nich. Wyobraź sobie, że powoli się zamykają, aż słychać kliknięcie zamka. Wysyłał to i razem z nią zamykał jej umysł. Aż w końcu drzwi, które sama stworzyła zamknęły się. Udało ci się maleńka, a teraz drugie. Razem. Wysłał z czułością. Po chwili i drugie drzwi zostały zamknięte. A teraz przygotuj się na bodźce zewnętrzne bo powoli włączę twoje zmysły. Wysłał to z największą delikatnością. Powoli włączył jej zmysły. Hałas w pomieszczeniu narastał, światło stawało się jaśniejsze, a dotyk co raz wyraźniejszy. Oboje wyłonili się z gęstej mgły. W pomieszczeniu stało wiele osób. Blondynka, która wcześniej dosiadła się do niego teraz klęczała na ziemi koło nieprzytomnego chłopaka. Krzyczała coś do Lucy, która zdawała się nie wiedzieć co tu robi i co się stało. Sebastian postawił ją na drewnianej podłodze choć tak bardzo nie chciał jej teraz wypuszczać z ramion. Ledwo stała na nogach.
- Oprzyj się o ścianę, żebyś nie upadła.- powiedział do niej delikatnie gładząc po policzku.
- Dobrze.- wyszeptała posłusznie robiąc co kazał.
Sebastian podszedł do leżącego na podłodze chłopaka i mimo obrzydzenia jakie do niego czół sprawdził czy żyje. Puls był w normie i pozostałe czynności życiowe również. Sięgnął do jego umysłu i zobaczył jak chłopak popycha Lucy na ziemię, a kiedy się zbliża powala go ostry i nagły ból w głowie,a potem już nic. Sebastian odwraca się i spogląda na przerażoną Lucy, koło której już stoi jej rodzina.
- Za chwilę zjawi się policja!- zawołała blondynka bardziej do Lucy niż do Sebastiana.
Chłopak podniósł się i podszedł do Lucy. Zobaczył w jej oczach ulgę. Delikatnie pogładził ją po włosach i uśmiechnął się czule.
- Zaczekaj przy stoliku. Dasz radę tam dojść czy zanieść cię?- powiedział cicho patrząc jej prosto w oczy.
Ich kolor zmienił się aż o trzy odcienie. Były teraz ciemne, ale pełne przerażenia i bólu. Jej wzrok powędrował niepewnie ku rodzinie po czym spojrzała znów na niego.
- Myślę, że dam radę.- wyszeptała i przygryzła delikatnie wargę.
Gdy tylko zrobiła krok od ściany zachwiała się na nogach i upadłaby gdyby nie szybka reakcja Sebastiana. Wziął ją na ręce i pewnym krokiem wyniósł na zewnątrz do dużej sali. Posadził ją na krześle przy ich stoliku i przykucnął obok.
- Piłaś ten napój zanim poszłaś do toalety?- zapytał patrząc na pomarańczowy sok w wysokiej szklance.
- Napiłam się twojego soku bo był jako pierwszy podany.- wyszeptała cicho spoglądając na swojego wujka, który stał zaraz obok nich.
- Rozumiem. Zostań tu, aj się tym zajmę.- powiedział podnosząc się i delikatnie pocałował ją w czoło.


Lucy siedziała na krześle, a w okół niej ciocia Selena, wujek Ron wraz z Paulą i Denisem. Sebastian gdzieś zniknął. Niedługo potem pojawiła się policja. Pytali ją o coś, a ona starała się odpowiadać im na to co pamięta, niektóre wspomnienia podsuwał jej Sebastian z umysłu chłopaka. Pobrali jej krew i zabrali próbki drinków. Imprezę na dzisiaj zakończyli, ale obiecali powtórzyć jutro. Nie wiele zapamiętała z tego co się wokół niej działo. Najbardziej skupiła się na Sebastianie, który jej pomagał aż wujek zabrał ją do domu. Potem nie pamiętała już nic.

poniedziałek, 20 maja 2013

Rozdział 4

Przez okno do pokoju wlewały się promienie słońca. W środku panowała kompletna cisza. A jednak coś kazało jej się obudzić. W promieniach słońca było widać unoszący się kurz. Cały dom spał. Otwarła powoli ciężkie powieki i oślepiło ją światło z zewnątrz. Odwróciła się leniwie i ciężko na drugi bok. Uniosła dłoń do oczu i spojrzała na zegarek. Była dopiero 5 rano. Coś kazało jej spać dalej. Czuła się jakby była przywiązana do łóżka. Nakryła głowę kołdrą. Jak ja się tu znalazłam? Na dodatek pół nago. Pomyślała usiłując przypomnieć sobie wczorajszy przyjazd. Sebastian... Bez namysłu sięgnęła w jego stronę. Odpowiedział od razu. Poczuła delikatne muśniecie w umyśle. Niemal zdawało się czułe. Lucy, wszystko w porządku? Usłyszała ten silny, mroczny, uwodzicielski głos. Pobrzmiewała w nim troska i jednocześnie cicha groźba. Jakby był w stanie zabić każdego kto choć spróbuje ją skrzywdzi. Przeszył ją dreszcz. Przyjemności, strachu i podniecenia. Nic się nie dzieje. Po prostu... Ja chciałam zobaczyć czy jesteś. Wysłała to z zakłopotaniem, które prawdopodobne wyłapał z jej myśli. Maleńka zawsze będę jeśli mnie wezwiesz. W jego głosie dało się słyszeć uśmiech. Senny, leniwy uśmiech. To znaczy, że gdybym Cię teraz poprosiła to byś przyszedł? Na jej twarzy powoli rozciągał się uśmiech. Jej serce biło szybciej, a w uszach szumiała krew. Tak, jeśli groziłoby ci niebezpieczeństwo. Usłyszała po chwili wahania. Oblizała suche wargi. A tak bez powodu? Zapytała słodkim, melodyjnym i radosnym głosem. Cisza. Sięgnęła ostrożnie do jego umysłu. Był szczelnie zamknięty, ale wyczuła, że nie śpi. Delikatnie dotknęła go. Też bym się zjawił. O każdej porze dnia i nocy, maleńka. Starał się by jego głos brzmiał lekko i beztrosko, ale Lucy wyczuła w nim powagę. Przez tyle czasu była samotna. Niby ma dużo przyjaciół, ale nikt nie ma pojęcia o jej przekleństwie. Po pewnym czasie nie potrafi już znieść tego wszystkiego. Nawet przebywanie z Cassidy sprawia jej ból. Częściowo nauczyła się tłumić to wszystko, ale nie na długo. Teraz znalazła kogoś podobnego do siebie. Tyle, że znacznie silniejszego. Może mógłby ją nauczyć jak kontrolować to wszystko? Tyle czasu była z tym sama... Maleńka, co się stało? W jego głosie brzmiał niepokój. Był przerażający, ale przecież od samego początku chodziło mu tylko o jej bezpieczeństwo. Przy nim nie czuła samotności. Wszystko w porządku. Wysłała to zapewnienie z uśmiechem. Myślałem, że już nie odpowiesz. Jego głos pobrzmiewał ulga i lekkim rozbawieniem. Przecież nie powiedziałeś nic złego. Wysłała to przesyłając przy tym uczucia jakie ją zalewały. Radość, lekkość, beztroska, a przede wszystkim czuła się bezpieczna. Poczuła jakby coś pękło. Coś co oddzielało ją od niego. Nie pewnie sięgnęła w jego stronę, ale ją powstrzymał. Maleńka, prześpi się jeszcze. Głos który słyszała w głowie był delikatny, czuły i przepełniony bólem wymieszanym z radością. Chciała zaprotestować, ale powstrzymała się w ostatniej chwili. Dobrze. Wysłała wraz z delikatnym muśnięciem palców na jego policzku po czym zaraz zamknęła swój umysł. Obróciła się na drugi bok zamykają oczy. Sen nadszedł szybciej niż myślała. Zasnęła niemal od razu.

Obudziło ją pukanie do drzwi. Otwarła powoli zasypane oczy i podniosła się aby usiąść. Spojrzała na zegarek na ręce. Wskazywał 7:34. Przetarła oczy.
- Lucy wstawaj!- usłyszała piskliwy głos swojej kuzynki.- Śniadanie na stole!
- Już idę.- powiedziała zachrypłym głosem.
- Pośpiesz się bo mama jest w złym humorze.- wymruczała pod drzwiami i szybko zbiegła na dół.
Ciocia Selena jest w złym humorze. Pomyślała i powoli podniosła się z łóżka. Ciekawe dlaczego? Podeszła do walizki i wygrzebała z niej jakieś krótkie spodenki z dżinsów, białą bokserkę, koszule w kratkę w kolorze cegły, a do tego letnie zamszowe, brązowe kozaczki na płaskiej podeszwie. Włosy złapała w kucyk i powoli zeszła na dół. Już na korytarzu pachniało jajkami z bekonem, ale na dole niosły się też inne przepyszne zapachy. Uśmiechnęła się i od razu przypomniała sobie o Sebastianie. Nie pewnie dotknęła jego umysłu. Spał. Powoli więc wycofała się z niego. Jak tylko się obudzi to powiem mu, że jest śpiochem. Pomyślała uśmiechając się pod nosem. To dziwne w jak dobry nastrój wprawiało ją myślenie o nim. Poznała go zaledwie wczoraj, a już czuła jakby go znała latami. Z szerokim uśmiechem weszła do kuchni. Pomieszczenie było w duże i pomalowane na zielono. Meble w kolorze ciemnego brązu ze srebrnymi dodatkami były ustawione przy ścianach. Tylko stół jadalny stał na środku kuchni. Był przyozdobiony niewielkim bukietem kwiatów, który stał na środku w czarnym porcelanowym wazonie. Na wprost mnie przy kuchence stał wujek z patelnią w ręce. Po lewej stronie przy zalewie stała ciocia Selena z pochmurną miną i myła jakieś kubki, a przy stole siedziało już kuzynostwo. Przez duże okno do kuchni wlewały się promienie słońca rozjaśniając pomieszczenie. Wujek odwrócił się w jej stronę i uśmiechnął.
- Witaj niedźwiadku.- powiedział z uśmiechem.
- Aż tak duża jestem?!- zawołała ze śmiechem.
Denis i Pula zachichotali. Wujek rozłożył jajka na talerze i odstawił patelnię na kuchenkę. Na jego nadgarstkach widniały siniaki. Lucy przygryzła wagę i usiadła przy stole.
- Jak spałaś?- zapytała ciocia Selena siląc się na wesoły ton.
- Już dawno tak dobrze mi się nie spało.- odpowiedziała uśmiechając się do niej.
Chwilę później wszyscy usiedli przy stole.