poniedziałek, 20 maja 2013

Rozdział 4

Przez okno do pokoju wlewały się promienie słońca. W środku panowała kompletna cisza. A jednak coś kazało jej się obudzić. W promieniach słońca było widać unoszący się kurz. Cały dom spał. Otwarła powoli ciężkie powieki i oślepiło ją światło z zewnątrz. Odwróciła się leniwie i ciężko na drugi bok. Uniosła dłoń do oczu i spojrzała na zegarek. Była dopiero 5 rano. Coś kazało jej spać dalej. Czuła się jakby była przywiązana do łóżka. Nakryła głowę kołdrą. Jak ja się tu znalazłam? Na dodatek pół nago. Pomyślała usiłując przypomnieć sobie wczorajszy przyjazd. Sebastian... Bez namysłu sięgnęła w jego stronę. Odpowiedział od razu. Poczuła delikatne muśniecie w umyśle. Niemal zdawało się czułe. Lucy, wszystko w porządku? Usłyszała ten silny, mroczny, uwodzicielski głos. Pobrzmiewała w nim troska i jednocześnie cicha groźba. Jakby był w stanie zabić każdego kto choć spróbuje ją skrzywdzi. Przeszył ją dreszcz. Przyjemności, strachu i podniecenia. Nic się nie dzieje. Po prostu... Ja chciałam zobaczyć czy jesteś. Wysłała to z zakłopotaniem, które prawdopodobne wyłapał z jej myśli. Maleńka zawsze będę jeśli mnie wezwiesz. W jego głosie dało się słyszeć uśmiech. Senny, leniwy uśmiech. To znaczy, że gdybym Cię teraz poprosiła to byś przyszedł? Na jej twarzy powoli rozciągał się uśmiech. Jej serce biło szybciej, a w uszach szumiała krew. Tak, jeśli groziłoby ci niebezpieczeństwo. Usłyszała po chwili wahania. Oblizała suche wargi. A tak bez powodu? Zapytała słodkim, melodyjnym i radosnym głosem. Cisza. Sięgnęła ostrożnie do jego umysłu. Był szczelnie zamknięty, ale wyczuła, że nie śpi. Delikatnie dotknęła go. Też bym się zjawił. O każdej porze dnia i nocy, maleńka. Starał się by jego głos brzmiał lekko i beztrosko, ale Lucy wyczuła w nim powagę. Przez tyle czasu była samotna. Niby ma dużo przyjaciół, ale nikt nie ma pojęcia o jej przekleństwie. Po pewnym czasie nie potrafi już znieść tego wszystkiego. Nawet przebywanie z Cassidy sprawia jej ból. Częściowo nauczyła się tłumić to wszystko, ale nie na długo. Teraz znalazła kogoś podobnego do siebie. Tyle, że znacznie silniejszego. Może mógłby ją nauczyć jak kontrolować to wszystko? Tyle czasu była z tym sama... Maleńka, co się stało? W jego głosie brzmiał niepokój. Był przerażający, ale przecież od samego początku chodziło mu tylko o jej bezpieczeństwo. Przy nim nie czuła samotności. Wszystko w porządku. Wysłała to zapewnienie z uśmiechem. Myślałem, że już nie odpowiesz. Jego głos pobrzmiewał ulga i lekkim rozbawieniem. Przecież nie powiedziałeś nic złego. Wysłała to przesyłając przy tym uczucia jakie ją zalewały. Radość, lekkość, beztroska, a przede wszystkim czuła się bezpieczna. Poczuła jakby coś pękło. Coś co oddzielało ją od niego. Nie pewnie sięgnęła w jego stronę, ale ją powstrzymał. Maleńka, prześpi się jeszcze. Głos który słyszała w głowie był delikatny, czuły i przepełniony bólem wymieszanym z radością. Chciała zaprotestować, ale powstrzymała się w ostatniej chwili. Dobrze. Wysłała wraz z delikatnym muśnięciem palców na jego policzku po czym zaraz zamknęła swój umysł. Obróciła się na drugi bok zamykają oczy. Sen nadszedł szybciej niż myślała. Zasnęła niemal od razu.

Obudziło ją pukanie do drzwi. Otwarła powoli zasypane oczy i podniosła się aby usiąść. Spojrzała na zegarek na ręce. Wskazywał 7:34. Przetarła oczy.
- Lucy wstawaj!- usłyszała piskliwy głos swojej kuzynki.- Śniadanie na stole!
- Już idę.- powiedziała zachrypłym głosem.
- Pośpiesz się bo mama jest w złym humorze.- wymruczała pod drzwiami i szybko zbiegła na dół.
Ciocia Selena jest w złym humorze. Pomyślała i powoli podniosła się z łóżka. Ciekawe dlaczego? Podeszła do walizki i wygrzebała z niej jakieś krótkie spodenki z dżinsów, białą bokserkę, koszule w kratkę w kolorze cegły, a do tego letnie zamszowe, brązowe kozaczki na płaskiej podeszwie. Włosy złapała w kucyk i powoli zeszła na dół. Już na korytarzu pachniało jajkami z bekonem, ale na dole niosły się też inne przepyszne zapachy. Uśmiechnęła się i od razu przypomniała sobie o Sebastianie. Nie pewnie dotknęła jego umysłu. Spał. Powoli więc wycofała się z niego. Jak tylko się obudzi to powiem mu, że jest śpiochem. Pomyślała uśmiechając się pod nosem. To dziwne w jak dobry nastrój wprawiało ją myślenie o nim. Poznała go zaledwie wczoraj, a już czuła jakby go znała latami. Z szerokim uśmiechem weszła do kuchni. Pomieszczenie było w duże i pomalowane na zielono. Meble w kolorze ciemnego brązu ze srebrnymi dodatkami były ustawione przy ścianach. Tylko stół jadalny stał na środku kuchni. Był przyozdobiony niewielkim bukietem kwiatów, który stał na środku w czarnym porcelanowym wazonie. Na wprost mnie przy kuchence stał wujek z patelnią w ręce. Po lewej stronie przy zalewie stała ciocia Selena z pochmurną miną i myła jakieś kubki, a przy stole siedziało już kuzynostwo. Przez duże okno do kuchni wlewały się promienie słońca rozjaśniając pomieszczenie. Wujek odwrócił się w jej stronę i uśmiechnął.
- Witaj niedźwiadku.- powiedział z uśmiechem.
- Aż tak duża jestem?!- zawołała ze śmiechem.
Denis i Pula zachichotali. Wujek rozłożył jajka na talerze i odstawił patelnię na kuchenkę. Na jego nadgarstkach widniały siniaki. Lucy przygryzła wagę i usiadła przy stole.
- Jak spałaś?- zapytała ciocia Selena siląc się na wesoły ton.
- Już dawno tak dobrze mi się nie spało.- odpowiedziała uśmiechając się do niej.
Chwilę później wszyscy usiedli przy stole.

2 komentarze:

  1. Hmm. Sprężaj się z tymi notkami, bo nie mogę się doczekać! <33
    Słodka jest ta ich relacja :niebezpiecznie i romantycznie.
    Ciekawe jaki on jest... Hmm. Ciekawi mnie to strasznie. <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 5 rozdział już prawie kończę :3 Jeszcze tylko drobne poprawki ^ ^

      Usuń