sobota, 8 czerwca 2013

Rozdział 6

Lucy leżała bezpieczna w swoim łóżku. Wokół niej zostały założone najlepsze czary ochronne jakie istnieją. Gdy Sebastian upewnił się już że wszyscy zasnęli i zostali tylko we dwoje przysiadł na brzegu łóżka po czym delikatnie pogładził jej policzek. Wyglądała tak spokojnie i niewinnie. Wciąż czuł jak ogromny zamęt wywołały w jej umyśle i organizmie środki odurzające. Wzbierała w nim co raz większa wściekłość. Powinni natychmiast zamknąć tego typa tymczasem oni go tylko spisali. Gdyby wciąż pełnił swoją misję już dawno ten facet byłby martwy. Przetarł twarz dłonią. Musiał się uspokoić inaczej może się to źle skończyć. Spojrzał jeszcze raz na śpiącą Lucy i jego myśli od razu się ucichły. Jej widok, jej głos pobudzał w nim czułość i delikatność czyli coś czego przedtem nie czuł. Było to tak nowe że do końca sam nie wiedział jak ma na to reagować. Jak radzić sobie z tak silnymi uczuciami. Do tej pory czuł coś takiego tylko wobec Stwórcy. Nawet swoich braci nie darzył takimi uczuciami, a kiedy został wygnany jego życie pogrążyło się w całkowitej ciemności i jałowości. Kiedy ją pierwszy raz usłyszał... To było jakby właśnie przebudził się z koszmaru. Dziś przed karczmą całe jego życie się zmieniło. Poznał ją. Jego światło i zbawienie. Być może nigdy nie trafi do nieba, ale będzie tak szczęśliwy jak nigdy dotąd tylko niech ona zostanie przy nim. Może kiedyś będzie miał odwagę by ją o to prosić choć wiedział że nigdy się nie zgodzi. Nikt nie jest wstanie pokochać potwora. Poczuł delikatne muśniecie w umyśle. Sebastian? Usłyszał tak ciche i przepełnione troską pytanie. Tak maleńka? Delikatnie pogładził jej policzek. Lucy powoli uchyliła powieki a na jej ustach pojawił się uśmiech.
- Myślałam, że już odszedłeś.- powiedziała zachrypłym głosem powoli unosząc się na łokciach.
- Wiedziałaś wcześniej, że tu jestem?- spytał lekko zaskoczony.
- Oczywiście. Obiecałeś mi przecież.- uśmiechnęła się.
W jej oczach dostrzegł zaufanie jakim go jeszcze nikt nie dążył. Na prawdę ani przez chwilę nie zwątpiła w to, że on tu będzie. Że będzie przy niej. Patrzał na nią szeroko otwartymi oczami. Znów zalały go uczucia tak silne że nie umiał się ruszyć.
- Powiedziałam coś nie tak?- w jej oczach malowała się niepewność i zmartwienie.
Zamrugał kilka razy zdezorientowany po czym szybkim ruchem przyciągnął ją do siebie i przytulił mocno. Przez chwilę chciała odsunąć się od niego, ale nic nie poczuła. Ani jego myśli ani uczuć. Tylko jej własne. Wstrzymała oddech po czym wtuliła się w niego bez słowa. Siedzieli wtuleni w siebie przez długi czas aż Sebastian powoli i delikatnie odsunął ją od siebie. Przeczesał jej grzywkę palcami przytrzymując na głowie po czym nachylił się do niej i pocałował w czoło. Uśmiechnęła się do niego sennie.
- Powinieneś już iść.- wyszeptała delikatnie dotykając jego policzka.
Do Sebastiana znów powróciły te wszystkie uczucia. Czy tak wyglądała miłość do drugiej osoby? Uśmiechnął się do niej lekko. Wokół panował mrok a z zewnątrz dochodziły odgłosy nocy.
- Dobrze, ale pozwól mi najpierw oczyścić twoje ciało i umysł z toksyn. Będę spokojniejszy.- wyszeptał patrząc jej prosto w oczy.
- Ale jak chcesz to zrobić?- zmarszczyła brwi przesuwając dłoń z policzka na brodę, szyję a na końcu klatkę piersiową.
Sebastiana przeszły dreszcz. Wciągnął głośno powietrze i przymknął oczy. Czemu ona tak na niego działała. W dwa dni stała się jego największą słabością. Potrafiła go rozbroić jednym dotykiem. Nie powinien być tak słaby. Szybkim ruchem przygniótł ją do łóżka swoim ciałem unieruchamiając ręce nad głową. Spojrzał w jej szeroko otwarte oczy i dostrzegł w nich strach a jednocześnie zaufanie. Powoli puścił jej dłonie sparaliżowany uczuciami. Ufała mu choć się bała. Musiał szybko załatwić co trzeba i odejść zanim ją skrzywdzi. Powoli zsunął się z niej na bok.
-Zamknij proszę oczy.- wyszeptał z ustami tuż nad jej czołem.
- Dobrze.- usłyszał cichy przestraszony głos.
Posłusznie spełniła jego polecenie, a on pocałował ją w czoło. To był inni pocałunek niż wszystkie. Wyssał z niej całe toksyny i oczyścił umysł otwierając pierwszy i drugi poziom umysłu. Usłyszał cichy jęk a w umyśle poczuł igiełki bólu. Po chwili uświadomił sobie że to był jego głos. Jego ciało jak i umysł bardzo źle reagowały na narkotyki, nikotynę czy alkohol. Musiał szybko odejść nim będzie jeszcze gorzej.
- Sebastian co się stało?- usłyszał bardzo zaniepokojony głos Lucy.
- Nic takiego maleńka.- wyszeptał z trudem łapiąc powietrze.
Z trudem wstał z łóżka i chwiejnym krokiem ruszył do okna. Lucy natychmiast ruszyła za nim.
- Co ci się stało?- w jej głosie słychać było strach.
Strach nie z obawy przed nim tylko z obawy o niego. Sebastian zatrzymał się w półkroku gdy w pasie objęły go delikatne ręce. Czuł jak serce przyspiesza a oddech staje się płytki. Jeden niewinny dotyk. Musiał iść. Inaczej mógłby się nie opanować.
- Lucy muszę iść.- wyszeptał nie pewnie sięgając ręką do tył gdzie stała.
- Nie puszczę cię. Coś Ci się stało i to przeze mnie.- wyszeptała łamiącym się głosem.
- To nie twoja wina. Idź spać proszę. Nie chce cię do tego zmuszać.-delikatnie dotknął hej ramienia.
- Pójdę spać jeśli zostaniesz ze mną.- przytuliła się mocniej.
Była słaba i wiedziała, że w każdej chwili może na nią zesłać sen a i tak walczyła. Sebastian stał w bezruchu jak sparaliżowany. Płuca go piekły, a mięśnie odmawiały posłuszeństwa. Jeśli będzie tu tak stał w końcu całkowicie straci siłę. Musiał jak najszybciej zasnąć. Obraz przed oczami zaczął się zamazywać. Za chwilę straci przytomność.
- Dobrze Lucy...- wychrypiał.- Zostanę.
Bez słowa objęła go w pasie, a jego ramię zawiesiła na swoich ramionach. Powoli doprowadziła go do łóżka i położyła. Sebastian czuł że temperatura jego ciała staje siwe co raz wyższa. Musi zasnąć, ale co z Lucy? Zasłonił oczy ręką. Jego oddech był ciężki jakby właśnie przebiegł maraton. Poczuł jak dziewczyna ściąga z niego czarną bluzę. Najpierw jedna ręka, uniosła go lekko i wyciągnęła z pod niego bluzę potem ostrożnie uniosła rękę spoczywającą na twarzy. Sebastian dostrzegł w ciemności jej lśniące od łez oczy. Uniósł ciężką dłoń do jej twarzy i delikatnie starł je.
- Chodź do mnie.- wyszeptał delikatnie gładząc jej policzek.
Lucy odłożyła bluzę na bok i położyła się przy nim. Otulił ja ramieniem przyciągając do siebie. Gdy tylko zamknął oczy zapadł w sen.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz